czwartek, 4 marca 2010

the limits of ...

zastanawiam się ile rzeczy mogę robić na raz. jestem nawet całkiem zaskoczona.
słuchać piosenki i jednocześnie śpiewać - to proste. i jeszcze podrygiwać do rytmu. luz. każdy tak robi.
wszystko to robić, leżąc na kanapie. spoko.
nawet herbatę da się zrobić. oczywiście wtedy trzeba wstać i robić to wszystko w kuchni, patrząc w okno.
ale wracając z herbatą do leżenia, podrygiwania, słuchania i śpiewania.
na nogach mieć laptopa, a powiedzmy trochę bardziej w kierunku głowy, otwartego niejakiego moleskina (to taki notes, dla tych, co nie znają). a w zębach długopis.
jednocześnie pisać bloga. da radę. tylko muszę wtedy przestać śpiewać.
w tym samym czasie, wymyślać nazwę firmy - tu już zaczynają się schody.
(zrobiłam sobie nawet plik na kompie, ale i tak oczywiście zapisuję długopisem na moleskinowych kartkach).

i tu chyba osiągam granice.
bo czego jak czego, ale filmu żadnego to ja już tak nie obejrzę.

2 komentarze: