więc tak, po pierwszej porannej ocenie wygląda, że mam:
obite i obdrapane oba kolana,
zbite i opuchnięte i mega bolące to wystające miejsce na samej górze lewego uda, teraz jeszcze bardziej wystające,
zbity i opuchnięty lewy łokieć,
stygmaty na wewnętrznej stronie lewej dłoni, ale małe, właściwie nie ma się czym chwalić
(niezmiernie za to cieszy mnie fakt, że miałam ten odruch, dzięki któremu mam je na dłoni a nie na twarzy.),
lekko zapuchniętą twarz, ale prawie nie widać (bardziej pewnie od dwugodzinnego pourazowego rozpaczania nad własnym losem),
dosyć mocno bolący kark (tak, kark mi dziś dokucza najbardziej) i lekki ból głowy. może małe problemy z równowagą. ale to nic nowego.
zakwasy w jakichś zupełnie dziwnych miejscach, na plecach na przykład.
żółty płaszczyk w kolorze ciemnoszarym (przynajmniej dam go w końcu do czyszczenia),
obejrzany do końca czwarty sezon skinsów (w ogóle nie podobała mi się ta cała akcja z doktorem fosterem. i jakoś tak mało zapamiętałam chyba.),
głębokie postanowienie, że nigdy, przenigdy już nie będę jednocześnie iść przez miasto z psem na smyczy i słuchać muzyki w uszach, bo teraz już wiem na pewno, że kiedyś przez to zginę,
i kolejne wrażenia na temat ludzkiej znieczulicy, ale to już inna sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz