wtorek, 23 marca 2010

uwielbiam niespodzianki

dzisiaj ktoś zabrał całe ciśnienie atmosferyczne. do tego nie wyspałam się zupełnie, leżę więc na kanapie i nie mogę ruszyć absolutnie niczym, a zwłaszcza klawiaturą laptopa, który spoczywa mi gdzieś powiedzmy na brzuchu.
nawet kawa się skończyła.
w przypływie desperacji postanawiam iść do sklepu. wtedy j pyta, czy nie chcę przejść się z nią na plan. bo dziś ostatnie zdjęcia w trójmieście. do tego plan za rogiem, w niejakim banku polskim. a każdy gdyniak, nawet taki urodzony w gdańsku, wie, że jest to miejsce nie lada.

idziemy więc trzeciego maja, wieje wiatr i pada deszcz, ja raczej wlokę się trzeciego maja, w żółtym płaszczyku i czapce, z red bullem w ręku, nie posiadając ani ułamka makijażu na twarzy, a nawet posiadając coś w stylu ujemnego makijażu - bo od kilku godzin wyglądam dokładnie tak, jakby ktoś właśnie przed sekundą wyrwał mnie z najgłębszego snu. tak się też od kilku godzin czuję. i zastanawiam się, tak się wlokąc, czy następny krok będzie właśnie tym, przy którym przewrócę się twarzą na chodnik i zasnę.

wchodzimy do banku, po cichu, żeby nie zakłócić ujęcia, i tam już ja nie mogę oderwać wzroku od wszystkiego naokoło. nie mogę też się nadziwić, że takie cudowne miejsce od lat stoi opustoszałe, bo ktoś, kto kupił tę kamienicę, siedzi podobno w holandii, i ma przysłowiowe wyjebane.




(mam ze sobą tylko komórkę. zombie nie noszą aparatów.)

a ja jednak proszę o zwrot tego ciśnienia, i w ogóle, o zaprzestanie znęcania się nad biednymi meteopatami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz