piątek, 27 sierpnia 2010

sailin'

w sumie poczułam się trochę zobowiązana.
no bo były kajaki, czas na babski rejs.
a pogoda wieje chłodem.
więc nie wiem, jak to będzie z tym poniedziałkiem.

no chyba, że będę spać w kapoku...

czwartek, 26 sierpnia 2010

od zmierzchu do świtu

no więc życie się toczy.

pies zepsuł nam naszą sieć bezprzewodową "luje" bo najwyraźniej próbowała wydostać się przez okno. czemu to już nie wiadomo, może w zemście za wizytę u weteryniarza, który nazwał ją neurastenikiem. przecież każdy neurastenik by się zdenerwował.

ślimaki dalej okupują wszystkie chodniki na kamiennej, i schody, po których schodzimy na spacer z psem, a zaraz za rogiem jest morze. i dom marynarza, pod którym w schronieniu drzew, obok malutkiego skwerku, dalej sypia troje gitów: pani gitowa i dwóch panów gitów.
kiedy idziemy na wieczorny spacer, z reguły już spod drzew słychać chrapanie. kiedy wychodzę z psem rano o 8.15, zwykle są już w trakcie porannej toalety na skwerkowej ławce.
a pani gitowa panom gitom czupryny do porządku doprowadza.

o 8.15 morze jest srebrne a na horyzoncie majaczą szare cienie statków.

ot, i tak płynie wszystko. razem z tymi statkami.

środa, 25 sierpnia 2010

w (myślowym) skrócie

jak się nazywa w skrócie (myślowym) "powerful tool"?
"powerfool".

* * *

patrząc na archiwum bloga, z pewną nostalgią odczytuję cyfrę (!), która widnieje w nawiasie obok sierpnia 2010.

(6)

...

piątek, 20 sierpnia 2010

dom

w starej kamiennogórskiej, obłożonej zniszczonym klinkierem, willi modernistycznej, która widnieje w rejestrze zabytków miasta portowego, a ostatnio stopniowo przejmowali ją państwo o-o., zrobiło się całkiem tłoczno.
na dole mieszkają państwo s. - i. i a. cechuje ich to, że mają łazienkę w garażu.
na piętrze mieszkają landlordowie - państwo o-o. - m. i c. cechuje ich to, że ich mieszkanie korytarzem podzielone. i że ciągle chcą jakieś pieniądze. (ale i tak ich bardzo lubię).
na samej górze, w dobudówce ze świetlikiem w dachu, mieszkamy my. k, figa, i ja. cechuje nas to, że w salonie mamy na ścianach i, uwaga, suficie, różowego baranka, którego nie wiadomo, jak zdjąć. a kanapa po poprzednich lokatorach wciąż stoi na balkonie z widokiem na ogród i za drzewami morze i czeka na porąbanie, bo nie da się jej przenieść przez drzwi. a parapetówki w tym celu wciąż nie ma kiedy zrobić.
i że nie rozpakowaliśmy jeszcze rzeczy po przeprowadzce, a raczej głównie ja nie rozpakowałam, i ubrania wciąż wyjmuję z walizki.
i że za to w salonie stoi didżejka, a w sypialni wisi zielona lampa. tak, ta sama, co miała w tym wszystkim swoją niebagatelną rolę.
a nasza sieć bezprzewodowa nazywa się "luje".

z niecierpliwością czekam na nadchodzący weekend, podczas którego może w końcu się rozpakuję, chociaż trochę.
pierwszy od trzech tygodni weekend w domu. następny za jakiś miesiąc.

wtorek, 17 sierpnia 2010

na spływie

wszystkie toi toie są moje




czwartek, 12 sierpnia 2010

piknik pod naczepą











środa, 11 sierpnia 2010

standby

stęskniłam się za tobą, blogu.
w głowie zakolejkowałam dla ciebie posty, stoją jeden za drugim, grzecznie.
hmmm, nie, sorry, właściwie to leżą. w kompletnym nieładzie.

bo gdzie ja mam wcisnąć ci teraz to wszystko?


piątek, 6 sierpnia 2010

obrazki, obrazki rozdaję

obrazki różne.











środa, 4 sierpnia 2010

it's oh so quiet

shhhhh... shhhhh...

nie, ta cisza na blogu wcale nie oznacza ciszy.
jak dobrze się wsłuchacie, to usłyszycie różne dźwięki. dużo różnych dźwięków.

szum klimatyzacji. stukot palców o klawiaturę. niestety już bez paznokci, paznokcie poległy przy przeprowadzce.
jakiś dźwięk ze służbowego maca, który nie wiem jeszcze, co znaczy.

bzyczenie boilera, kiedy odkręca się ciepłą wodę. pisk telewizora. głuchy odgłos kroków na drewnianych schodach na poddasze. stukot psich pazurów o drewnianą podłogę.
muzykę wciąż jeszcze z laptopa.
śpiew ptaków i wrzaski mew.
bębnienie deszczu o świetlik w dachu.
tętent myśli pod sufitem.
pa-ta-taj-pa-ta-taj-pa-ta-taj.

i nierówne, ale mocne, bicie serca.
bum, bum.
bum, bum.
bum.