dzisiaj przez otwarty balkon, oprócz odgłosów ulicy, i śpiewu ptaków, słychać też pana, co gra na saksofonie. pan stoi przy przejściu, na którym poległam tydzień temu. i gra.
i dzwoni dzwonek z gimnazjum naprzeciwko.
bardzo dziwna kakofonia.
za rogiem w bramie stoi heroinista i próbuje ogarnąć rzeczywistość chodnikową.
a przez witrynę pralni obok widać mój żółty płaszczyk, czekający grzecznie w rządku z innymi płaszczykami, aż go odbiorę.
a mi od słońca lecą łzy po policzkach.
i od tej mazi z kosmosu, co mnie znów zaatakowała. wcale nie jest różowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz