A dzisiaj właśnie było spotkanie z "profesorem" (cały czas piszę w cudzysłowie, bo nie mogę uwierzyć, ze to profesor) i nauczycielami angielskiego - w zasadzie też powinnam w cudzysłowie, ale są śmiechowi. "Profesor" za to nie jest, i w dodatku każde zdanie, albo nawet każde wyrażenie, zaczyna od potrójnego styłogardłowego "goha goha goha", jakby musiał odpalić swój aparat mowy, żeby zadziałał na dźwięki angielskie, które i tak mu nie wychodzą, a w rezultacie brzmi, jakby co 15 sekund się dławił. No ale jest teraz praca koncepcyjna i w zasadzie to jest fajne, bo oni są jeszcze tacy pełni optymizmu i wogle. I zlitowali się nade mną, znaczy "profesor" głównie, żebyśmy się nie spotykali w niedzielę o 10, tylko o 14. Ale oni tu są grubo walnięci na punkcie pracy, i pewnie dlatego potem takie mają ciśnienie na drogach i ciągle trąbią.
Z newsów to jeszcze przenieśliśmy się z hotelu do takiego apartamentowca, gdzie są takie, wiecie, apartamenty, nie, z wszystkim i wielkim TV i pralką i wogle, i jak się przekręca klucz w zamku, to pani w klamce mówi po ichniemu chyba że zamknięte, czy coś, w każdym razie klamki sprawdzać już nie trza. I mieszkam na 16 piętrze, z okna widzę taki hangar, gdzie wieczorami za siatką panowie ćwiczą uderzenia golfowe, i widok mam taki:

No i niestety nie mam już czasu nic więcej napisać, bo muszę lecieć na wielce kolację, a w drodze do windy muszę się jeszcze zdążyć przewrócić na ryj i podnieść.
Także...
Baj baj maszkary
(Aha, z braku sił i czasu nie mam nawet siły zajmowac się zdjęciami, więc wciskam tylko Auto tone w lightroomie, stąd te rezultaty, jak kiedyś będę miała okazję w końcu, to się zajmnę tym porządnie.)
Te, łuuuuu, wdupach się już chyba poprzewracało. Zapomniała jusz jak na KaZi było. No, skandal.
OdpowiedzUsuńNie zapomniała nie zapomniała. Poza tym pamięta, że tu jako pijem nie występuje, chociaż coś się mie wydaje, że oczekiwania są, by występowac tutaj jako erem, pijem, i what not, wszystko naraz. Zwłaszcze ze erelem już pojechał w siną dal.
OdpowiedzUsuń