The gap I'm about to cross takes a twelve-hour flight.
Tak się mi pomyślało w obcym języku, sorry, chociaż obcy język mnie zanika i długo zastanawiałam się, czy to z myślnikiem, czy z apostrofem miało się pisać. I nie wiem dalej, bo w głowie mam watę cukrową.
W każdym razie fajtin pipol, z którymi obcować będę przez trzy tygodnie, tez trochę waty cukrowej w głowie mają.
I piszą listy pięknie nieporadną niepoprawno-literacko-niegramatyczno-wiktoriańską angielszczyzną. Np. piszą, iż We invite you with controlled anxiety and high expectations. Ta "controlled anxiety" jest szczególnie niepokojąca.
Ostrzegają: Make no mistake, Vice President bla bla bla and the other cooperating staff are extremely excited at the opportunity to work with fabryka.
Wyrażają swoje postanowienia: We have decided that the matter of project details will be discussed, refined and redone many times over again.
Oraz swoje nadzieje związane z naszą kreatywnością: However, such a loose agenda also allows for minds to roam. There will be wiggle room for creativity and new direction.
Jednocześnie zaraz zastrzegając, że Of course, new direction will have to be reasonable, measured and controlled.
I takie tam inne kwiatki.
A właśnie to "controlled anxiety" i te przymiotniki "reasonable", "measured" i "controlled" przy "new direction" są chyba kwintesencją Korejczyków tych. Bo przeczytałam też w niejakiej prezentacji dla biznesmenów o tym, co cechuje korejskich biznesmenów, że u nich panuje tzw. "grzeczna niekonkretność", nieostre znaczenie słów "tak" i "nie", i umiarkowane wyrażanie emocji, co by tłumaczyło tą usilną chęć stonowania natychmiastowego zbyt silnie owych emocji wyrażonych. Zastanowił mnie tylko punkt, że cechują ich również "pętle czasowe i odmienne podejście do czasu". Brzmi dość niepokojąco.
Ale pokrzepia ich troska i chęć opieki, wyrażona w słowach: What do the team members need? We will support them anyway that we possibly can. For example, if there are hardware needs, please let us know of the computer specs necessary for their operations. If there are software needs, what programs must they have upon arrival?
No a poza tym to mają tam tylko 250 nazwisk na caaały kraj. I połowa Korejczyków nazywa się Kim. I lubią też dodawać sobie europejskie drugie imiona, w związku z czym nazywają się np. Chong-Won (Brian) Kim. Hehe.
I jeszcze mają jeden z najwyższych na świecie wskaźników spożycia alkoholu na jednego mieszkańca...
A za angielskim językiem to nie przepadają, bo jest zbyt precyzyjny i jednoznaczny dla kultury koreańskiej.
I to tyle ciekawostek.
Niedługo już będę nadawać z samego epicentrum. Zobaczycie wtedy, jak to tam wygląda, naocznie, a jak.
Ale najpierw. Czwartek 8 rano - lot do Frankfurtu. we Frankfurcie 8 godzin - podobno lotnisko jest mega duże, już wiem, że mam się przejechać kolejką, zrobić sobie zdjęcie z bolidem Panasonica i zjeść wursta od pana z okienka.
A potem fiuuuuuu i Seul.
Ale jeszcze nadam jutro coś z ojczyzny.
To baj baj maszkary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz