sobota, 16 lutego 2008

jingle bells jingle bells

Ja w kwestii tego śniegu. Co to myślałam, że on już nie spadnie tej "zimy", czy jak to w ogóle nazwać. Albo, że przed nim uciec zdążę, bo buty się mnie rozepsuły.
A tu sypie i sypie i wieje i dmucha.
Jedna M. się cieszy że spadł śnieg i jest zimno, bo to jej żywioł, ale ona dziwna jest.
Figa się cieszy, wiadomo, i przestała chodzić po tym śniegu, tylko skacze po nim jak wielka czarna pcheła. I udaje, że tak w ogóle, to ona ma białą sierść przecież, wcale nie czarną, nie widzisz? A ja idę z nią w tą zawieruchę w tym moim chorąbyciu, kiwam się na boki, żeby jakoś posuwać się do przodu na tym śniegu. I mi po prostu kurwa zimno. A pies mówi do mnie, ej pańcia, weź co ty nie skaczesz, poskacz przecież, a nie stoisz jak jakaś nienormalna. Berek!
Tak do mnie mówi pies, autentyk.
Jo, pies to sztuczny nie jest, bynajmniej.
No i tak to mam z tym śniegiem, co mi on teraz akurat zupełnie nie podoba się. Ani ani.
Tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz