niedziela, 7 lutego 2010

nocne polaków rozmowy: o alkoholizmie

w skład wchodzi wielka trójca na kacu, czyli j, p i ja, w sytuacji rozkładu kanapowo-fotelowego. j i p pracują ostatnio przy produkcji jednego filmu (j jako asystent kierownika produkcji, a p jako asystent reżysera), i większość rozmów z nimi kręci się, póki co, właśnie wokół owej produkcji i perypetii z nią związanych, aczkolwiek tym razem wypuszczamy się również w inne rejony.
na przykład tak:
p opowiada: zapytałem antoniego, jak by określił himilsbacha. [antoni to producent filmu] i on powiedział, że to był taki prawdziwek.
tu następuje kilka dygresji, po których j stwierdza, że z tymi prawdziwkami często jest tak, że są też alkoholikami.
na co p mówi:
niee, on nie był alkoholikiem. on po prostu pił.
próbujemy wytłumaczyć więc p, że głównym, mimo wszystko, wyznacznikiem alkoholizmu (chociaż w kolejnych dygresjach zostaje wymienionych kilku alkoholików, którzy od x lat nie piją), jest to, że się pije alkohol.
na co p, nam z kolei, tłumaczy:
no ale przecież alkoholik to się leczy, ma drgawki, cierpi, a himilsbach po prostu pił.
potem następują kolejne dygresje, między innymi o mojej babci, już tu wspominanej, która alkoholiczką nie była właściwie, ale do końca życia lubiła sobie wypić, i o alkoholikach, co przestali pić, ale wciąż są alkoholikami, i to wszystko niechybnie prowadzi nas do pointy następującej, wygłoszonej przez p:

bo lepiej pić do końca życia, niż przestać i być alkoholikiem.

to powiedziawszy, odpłynęliśmy w kolejne rozważania na temat życia, i filmu, znajdując się w stanie rozkładu kanapowo-fotelowego, spijając małe tyskie, w sobotnią leniwą noc.

1 komentarz:

  1. w sumie to żywot alkoholika taki lekki nie jest więc może jednak lepiej pic? ;))) ...czasem...

    OdpowiedzUsuń