tego się nie spodziewałam. po powrocie z nie-zwyk-le przyjemnej imprezy w kurorcie o godzinie dosyć mimo wszystko stosunkowo wczesnej, ale w stanie już bardzo weekendowym, kiedy już zapinałam psa na nocne poimprezowe mikrosiku, niespodziewanie wpadła j (spędzająca tę, i kolejne dwie noce również, na zdjęciach) i zapytała, czy nie chcę z nią pojechać. więc szybka decyzja, szybkie mikrosiku psa, i j zabrała mnie do tajemniczego miejsca w mieście portowym, gdzie akurat zomo strzelało z czołgów.
portowe okolice w nocnej mgle - lubię to, jak nie wiem.
Fajnie. Foty też fajne.
OdpowiedzUsuńdziękuję. :) chyba trochę się wprawiam - wysokie iso, długie czasy (i żadnej lampy) + nietrzeźwość fotografa, a proszę jak ładnie wyszły. :)
OdpowiedzUsuńduża zasługa światła z tych jebitnych reflektorów, co plan oświetlały.
A całkiem pomijając technikalia... historia jest dobra. ;)
OdpowiedzUsuń