jestem ja, po zarwanej nocy osiągająca ten stan, kiedy wszystko wydaje się takie jakieś dziwne.
jest też pies, zwinięty w pętelkę w kącie.
puszczam głośno muzykę na znak radości, że w tym pokoju znowu stoi coś, co ma głośniki, które nie są w nic wbudowane.
staję w otwartych drzwiach balkonu i zapalam papierosa, spaliłam ich dzisiaj jakąś całą masę. otwieram browara.
dyskoteka jak nic.
patrzę na te opustoszałe ulice, co to dzisiaj jest, wtorek, środa, hę?
jeszcze niedawno marzyłam o takiej chwili ciszy i spokoju, w końcu.
ale trochę teraz nie wiem, co by tu ze sobą począć.
nudy.
chyba idę poczytać tę książkę, co męczyłam p, żeby mi oddał, bo niby przeczytał, a nie przeczytał. a teraz ja też nie czytam. chyba nie mogłam zdzierżyć, że nie chciał mi jej oddać po prostu
a może lepiej po prostu się trochę prześpię.
***
kiedy miałam już wciskać pomarańczowy guzik od publikowania, zadzwonił telefon. i nie będzie już tu tak pusto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz