a dzisiaj z samego rana o ósmej sto pięćdziesiąt usiadłam przy biurku (tak, l4 się już skończyło). i przywitało mnie słowo. dwa słowa właściwie, wołające do mnie ze szczytu kartki otwartego słownika, rozpostartego na owym biurku.
a słowa te brzmiały: funny bone.
jak się okazuje, funny bone to to miejsce na łokciu, w które jak się człowiek uderzy, to trafia w nerw i mu tak zwany prąd idzie przez całą rękę i wcale nie jest to fajne.
dobrze się czegoś nowego nauczyć, nawet w środę z rana.
W środku nocy, przy blasku księżyca, tajemne siły wertują twój słownik w tę i we w tę, byś rano mogła odnaleźć nowe słowo. I tylko ostatnia sprzątaczka się zastanawia co to za szelesty.
OdpowiedzUsuńoj, to chyba było przez ten dzień tłumacza wczorajszy. albo raczej too-mucha.
OdpowiedzUsuńWłącz chyba te dziwne literki jednak :/
OdpowiedzUsuńwłaśnie o tym myślę - usuwam na bieżąco ale się jakieś roboty doczepiły ostatnio.
UsuńWłaśnie wiem bo dostaję emaile z jakiś zapomnianych wpisów których komentarze niechcący śledzę.
Usuń