piątek, 4 września 2009

ldn dzien drugi

drugi dzien w londynie przywital mnie calkiem konkretnym przeziebieniem. goraczka, bolem gardla, zatkanym nosem i tym wszystkim. nic dziwnego wlasciwie, biorac pod uwage zmiany temperatur jakich doswiadczylam podczas podrozy z lotniska - od mega wiatru na stansted, przez super gorace powietrze w metrze, po przeciag w tymze i potem znowu wiatr na zewnatrz.
wiec drugi dzien raczej w trybie oszczedzajacym i na lekarstwach na przeziebienie z superdruga. ale i tak przywitanie z miastem zaliczone.

wieje straszliwie.


na south banku, jak zywkle, mnostwo sie dzieje.


i sa dziwne drzewa.


pod dalim za to zupelnie nic ciekawego.


na cokole na trafalgar square wystepowal niejaki greenman


spotkalam tez tam jednego pana, ktory chcial sie ze mna umowic. ale powiedzialam mu, ze nie jest w moim typie. bo nie byl.


potem szlam troche za pania w czerwonej sukience.

i oczywiscie jechalam metrem.


kupilam dwie ksiazki. posiedzialam w parku. zjadlam grilla w meloniku na glowie. i przeswietlilam jeden slajd. (ale mam jeszcze 5 rolek :) to tak po krotce - bo chyba rosnie mi temperatura...

1 komentarz: