w głowie tyle obrazów i słów, że nie wiem, w jakiej kolejności je poukładać.
więc dzisiaj mam dzień na nieukładanie - taki dzień na tu i teraz.
(skoro z powodu świńskiej grypy nie mogę być na babskim rejsie, i laski nie omieszkały mi oznajmić, jak mnie za to nienawidzą. niniejszym was też serdecznie nienawidzę :)
taki dzień
na dziwienie się, jaki ten mój pies duży i zamęczanie jej ciągłym przytulaniem.
na czytanie sobie różnych rzeczy i wałęsanie się po mieszkaniu, siedzenie w kuchni, leżenie w łóżku, stanie na balkonie.
na picie herbaty z miodem i imbirem na świńską grypę.
na zastanawianie się nad uważnością i pierwsze próby (po przeczytaniu artykułu, o którym opowiadał mi mp)
na jeszcze przez chwilę niemuszenie niczego.
[tu wyjaśnienie] a londyńskie dni siódmy i ósmy milczące na blogu, bo były najlepsze. i nie było czasu na pisanie.
więc na razie poproszę o jeszcze trochę czasu na mnie.
a właściwie, sama go sobie biorę. na żądanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz