czwartek, 15 października 2009

woda moja rzecz

kiedy byłam mała, uwielbiałam chodzić na bulwar, kiedy był sztorm. obserwować groźne, rozwścieczone, stalowe morze. stawać pod falochronem i siłować się z przelatującymi nad głową grzywami fal. podchodzić jak najbliżej niebezpiecznego żywiołu.
teraz jestem całkiem duża, i nadal pomysł pójścia na bulwar w czasie sztormu wywołuje u mnie tę samą ekscytację. :)

w ogóle, lubię bulwar. na bulwarze wypiłam pierwsze piwo. na bulwar poszłam na pierwsze wagary. leżąc na falochronie przeżywałam po raz pierwszy złamane serce.
fajnie, że znowu mam do niego tak blisko.

a obrazek zupełnie skądinąd. stamtąd, gdzie po przypływie, który można przyłapać na własne oczy, warto poszukać skarbów. całkiem dobrych podeszew od butów na przykład. albo przedmiotów, na temat przeznaczenia których można snuć zupełnie niesamowite historie.


i jeszcze na koniec małe dementi. owszem, jestem znów na el cztery, ale nie z powodu kolejnej grypy. cokolwiek to jest, a właściwie nikt jeszcze tego nie wie, NIE ZARAŻAM, więc proszę nie zwalać na mnie swoich kaszlów i katarów, gdyż jest to zupełnie nie na miejscu. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz