czwartek, 31 lipca 2008
łomo
no bo powiedzcie sami, czy jakby wyobrazić sobie aparat idealny dla mnie, to nie wyglądałby właśnie tak? :)
środa, 30 lipca 2008
South Bank
są na przykład leżaki przed księgarnią Foyles, na jednym z których ostatnio spożyłam sobie kanapkę i wypiłam kawę, zakupione w sąsiedniej kafeterii EAT. jest takie miejsce gdzie sprzedają używane książki i płyty porozkładane na długich stołach. i jest dużo ludzi, a to właśnie oznacza dużo fajnych kadrów.
strasznie lubię tamtędy spacerować. no i do mojego ulubionego mostu można dojść, który chwilowo zapomniałam, w którą jest stronę, ale mam pewne podejrzenia... ;) ale jakbym była na miejscu, to bym doszła, tylko wiecie, ta wyobraźnia przestrzenna...
no i trochę o tym South Banku chyba będzie, bo tam spędziłam większość soboty.
zacznę od tych, których tam jest najwięcej, czyli od występowaczy. bo tak jak u nas na Monciak, tak w Londynie chodzi się występować na South Bank (no i jeszcze na Covent Garden, ale tam akurat tym razem nie zawitałam).
i różne tam można spotkać postaci.
na przykład postaci kręcące:
kręcące hula hopem (a raczej hopami)
kręcące kołem od roweru
ps
wtorek, 29 lipca 2008
lovely
poniedziałek, 28 lipca 2008
you tube*
(miało być o czym innym, o Tate miało być, ale mi się te wątki tak majtają i ten jeden mi się tak właśnie odmajtał na teraz)
*tu następuje tak zwana gra słów, nawet taka potrójna, jak ktoś odgadnie, to i tak nagrody żadnej nie ma, jak zwykle
been exhibited in Tate Modern
i nie wiem od czego zacząć, ale chyba zacznę od kultury. co robiłam na wystawie fotografii?
fotografie!
które za troszkę później będą jednak.
najpierw wyjaśnienie tytułu - przy okazji wystawy fotografii Street or Studio można było przez flickr.com wysłać dwa swoje zdjęcia, z których zostanie wybranych 100, a z nich wydrukowana książka. no i wszystkie wysłane zdjęcia były wyświetlane w Tate na ekranie. oczywiście wysłałam i ja. i chociaż nie zobaczyłam swoich, bo wszystkich zdjęć było parę tysięcy, to ktoś może akurat spojrzał na ekran, kiedy się wyświetlały. anyways, co by nie mówić, zostały wyświetlone w Tate Modern. w Londynie. tym w Anglii...
środa, 23 lipca 2008
jezu, chyba oszaleję
http://www.tate.org.uk/modern/exhibitions/streetandstudio/
http://www.tate.org.uk/modern/exhibitions/streetart/default.shtm
eureka
wszystko działa, nawet alt
coż za komfort pisania...
* po napisaniu czego, siedząc na tarasie z kawą, wylałam ową kawę na rzeczonego laptopa wyświetlacz...
no surprises...
ktoś nie widział tego filmu?
i popcorn
i łzy w oczach
wtorek, 22 lipca 2008
got me off the ventilator
on my own
intensive care's over - so far so good
a teraz idę pocić choróbsko
poniedziałek, 21 lipca 2008
translate server error
www.google.pl/translate_t
i tak wyszło
Typografia jest piękne grupę listów, a nie grupa pięknych listów.
to mogę w zasadzie uznać za motto na dzisiaj
how does that sound for a plan?
będę poszukiwać banksy'ego w londku
w ogóle, poszukiwać będę
no chyba, że złapie mnie ta angina, co mi się czai w gardle
niedziela, 20 lipca 2008
proszsz, w gdyni też można
A jako motto na dziś, zdanie, które przeczytałam na ścianie jednego z kontenerów:
Typography is a beautiful group of letters, not a group of beautiful letters. - Steve Byers
fidzia stajl
Więc piszę.
Pani miała tam porobić jakieś zdjęcia, że tam jakieś graffiti malują, czy jak to tam się nazywa, że jakieś śmietniki, telewizory i inne takie pryskają z jakichś puszek, kot wie po co.
No ale coś nie dała rady z tymi zdjęciami, więc ja za to pokażę o wiele bardziej ciekawe wydarzenie, czyli nasz niedzielny spacer nad morzem. Prawda, że fajna zabawa?
piątek, 18 lipca 2008
mam to
"m" się mi psuje. A na "m" mam milion. Ważne rzeczy są na "m". Mówię.
"t" mi się psuje. Na "t" chyba trochę tego nie ma tyle... Ale są i takie tematy, co na "t" też. Oj też takie są, tak.
I tabulator mi się psuje. Co mi tylko przeszkadza w stosowaniu mojego ulubionego (nie wiedzieć w ogóle czemu) skrótu z altem.
czwartek, 17 lipca 2008
pani w drogim samochodzie
(nomen omen blondynka, a raczej blondyna)
na przejściu przejechała mnie by
bo przejścia nie wiem, nie zauważyła, zamyśliła się (chyba nie), zagapiła w lusterko na zmarszczki, zapomniała, jak wygląda przejście dla pieszych, albo zapomniała, że się zwalnia przed przejściem dla pieszych, zwłaszcza, jak pieszych już na nim jest, za połową jego w dodatku,
albo mąż oprócz drogiego samochodu kupił jej też prawo jazdy, i po prostu nie wiedziała
że się pieszych nie przejeżdża zwykle
no naprawdę nie wiem (rozkłada ręce w bezradnym geście blondynka pieszych)
już trochę dość mam tych samochodów w tym tygodniu
środa, 16 lipca 2008
londyńskie dylematy
wtorek, 15 lipca 2008
poniedziałek, 14 lipca 2008
sobota, 12 lipca 2008
zamiast wycia - o szczekaniu
Podczas spacerów zez psem odkryłam ostatnio, skąd się biorą różnice w słowach dźwiękonaśladowczych dźwiękonaśladujących szczekanie, w różnych językach. Właściwie w polskim i angielskim, bo na reszcie to się tak nie znam.
Kiedy przechodzę z Fidzią po naszej ulicy, to odzywają się wszystkie psy w okolicy, a trochę ich jest (takie ma powodzenie). I na przykład taki wilczur szczeka normalnie, hau hau, po polsku. A po drugiej stronie ulicy za płotem skacze jeden taki strasznie agresywny beagle, któremu Figa potrafi tak odszczekać, że jestem w szoku. W każdym razie beagle ów, który jak wiadomo jest psem popularnym na Wyspach, szczeka w dwojaki sposób, i to naprawdę – albo łuf łuf (czyli woof woof), albo bauuau (czyli bow wow). Jednym słowem więc szczeka on po angielsku.
Koty natomiast miauczą podobnie w obu językach, gdyż wszystkie koty najwidoczniej miaucząc wydają ten sam dźwięk.
Czyli wniosek z tego taki, że te słowa zależą od ras psów, które występują w danym kraju. Za to ciekawe, skąd te psy tak inaczej szczekają… Ale to już chyba inna historia, na której ja się już zupełnie nie znam.