Marzy mi się przetłumaczyć książkę.
Znów porozmyślać o perspektywie w tłumaczeniu.
O przestrzeni w języku.
Pomierzyć się ze słowami. Podopasowywać jedne do drugich, poukładać obok siebie, w odpowiedniej odległości, w odpowiednim kierunku. Zbudować z nich ten sam dom, a jednak nowy, bo w innym języku. Wykafelkować nimi ściany, wyłożyć podłogi. Zawiesić w oknach. Umeblować nimi pustą przestrzeń. Porozstawiać je na półkach, wypełnić szuflady. Nasypać do cukiernicy. Schować do lodówki. Wlać do dzbanka z filtrem BRITA. Powiesić na suszarce do bielizny. Wkręcić do klosza od lampy. Zasadzić w doniczce na balkonie. Włożyć do albumu fotograficznego. Postawić w ramce na parapecie. Wpuścić w kaloryfery. Żeby tę całą przestrzeń ogrzały.
Marzy mi się.
Mi tam się coś ładnego marzy, nie musi być mądre, prawdę mówiąc im głupsze tym chyba lepiej.
OdpowiedzUsuńże tam w sensie ładne i głupie?
OdpowiedzUsuńDokładnie :D
OdpowiedzUsuń