Najpierw tło.
Tym razem rozgrywa się na zadupiu fabrycznym o ósmej rano. No dobra, o ósmej sto pięćdziesiąt.
Steven wysiada zaspana z autobusu 110.
Przed autobusem przejeżdża wiejski dziadek na rowerze, głośno krzyczy "Piiiiibiiiiip!!"
Steven przechodzi przez ulicę, idzie chodnikiem ku wrotom fabryki. Wspomniany wiejski dziadek podjeżdża na wspomnianym rowerze do idącej Stevena, i tu zaczyna się scenka właściwa.
A właściwie trzy krótkie linijki.
Wiejski dziadek: Przepraszam, czy pani jest do wynajęcia?
Steven: (wybucha śmiechem) Nie.
Wiejski dziadek: Szkoooda.
Wiejski dziadek odjeżdża.
Przecież wszystko jest na sprzedaż. Nie do wynajęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz