niedziela, 4 stycznia 2009

tej dziwnej bezsenności dalszy ciąg

w przedszkolu chciałam być kwiaciarką. podobały mi się te wszystkie kolorowe wstążki, gałązki, błyszczące sreberka, celofany we wzorki, no i oczywiście kwiaty. goździki, gerbery, róże, moje ulubione wtedy cyklameny. obowiązkowy w każdym bukiecie asparagus.

w pierwszej klasie, kiedy już umiałam pisać, i pierwszoklasistowskim krzywym pismem w zeszycie w trzy linie pisałam wierszyki, postanowiłam, że będę pisarką. (pewnie jeszcze chciałam wtedy być nauczycielką, jak wiele pierwszoklasistek, co zresztą poniekąd się spełniło).

potem chciałam być wieloma różnymi. w tym w najniebezpieczniejszym momencie życia, czyli kiedy zdawałam na studia, chciałam być socjologiem. na szczęście mnie nie chcieli.

no a potem odkryłam, że chcę być tłumaczem, i już zawsze chciałam być tłumaczem.

dzisiaj wiem, że są też inne rzeczy, których chciałabym chociażby dotknąć. zresztą, wszystkie leżą właściwie niedaleko siebie.

M. na mikołaja dała mi szwedzki notatnik. i powiedziała, że to na moją książkę. co żebym ją napisała.
(dała mi jeszcze dizajnerską torbę na butelkę, chyba tak, że książka, butelka, to się tak jakoś łączy...)
dzisiaj na szorstkich, pustych kartkach zapisałam pierwsze notatki. i sprawiło mi to wielką radość. (wciąż jeszcze wolę pisać ręcznie niż na klawiaturze)
pewnie radość takiej małej, siedmioletniej dziewczynki. tylko, że tamta dziewczynka była strasznie poważna, tak mówiły panie nauczycielki. dojrzała, nad wiek.
co zresztą okazało się zwykłą figą z makiem.
(wybaczcie ten wtręt, właściwie nie chciałam pisać wcale tego, że w wieku 28 lat, pierwszy raz w życiu poczułam się w końcu niedojrzała, niepoważna, niewiedząca, i w dodatku okazało się, że wolno mi, a wręcz trzeba. tylko ciiii.).
dzisiaj więc postaram się cieszyć za tę wiecznie zatroskaną dziewczynkę.
i nie, spoko, nie napiszę powieści, bo chyba nie jestem w stanie stworzyć fabuły, która zajęłaby 200 stron. nie będzie więc żadnego romansidła ani dramatu psychologicznego. ani pamiętnika "po zakręcie. jak przeżyłam załamanie nerwowe.". albo poradnika "jak umówić się ze sobą na randkę". nie no, właściwie wiele jest możliwości, jak teraz patrzę.

ale tak sobie może pobazgrzę. powypisuję jakieś farmazony. dyrdymały. i inne.
takie... bajki z dupy.

nawet sobie poilustruję, a co. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz