piątek, 7 listopada 2008

przymusowe psa pranie

Jeżeli komuś przyszło by do głowy nagle, żeby wykąpać psa, który waży 35 kilo, bo załóżmy, że ten pies postanowił wytarzać się w czymś, co śmierdzi jakieś dziesięć razy gorzej od zwykłej, poczciwej kupy, i raczej było czymś w stylu zdechłego jeża, co ja mówię, raczej r o z k ł a d a j ą c e g o się jeża, i załóżmy przy tym, że jest tak zwaną dupą, która nie waży nawet dwa razy tyle co ten pies, właśnie wróciła z fabryki i jest do tego dosyć nerwowa, zestresowana, prawie zemdlawszy uprzednio w owej fabryce, z permanentnym peemesem, która w dodatku, ciągnąwszy stawiającego opór jakiejś tony psa, który zdążył już mokry zwiać z łazienki i zachlapać wszystko, doznaje uczucia w stylu ja-pierdole-już-rozumiem-te-matki-co-na-ulicy-szarpią-swoje
-dzieci-i-drą-ryja, to generalnie nie polecam. Bo jest to ciężka praca fizyczna.
A skutki?
Od wyciągania sierści z odpływu, przez wycieranie kompletnie zalanej łazienki i zabłoconej podłogi w pokoju, w międzyczasie zrzucając z siebie mokre wszystko, bo pies uciekając spod prysznica wytrącił owego prysznica dupie z rąk, po strach w oczach psa na widok pani (czyli tej samej dupy), z wyrazem w oczach z cyklu "jak mogłaś mi to zrobić?!", który za chwilę jak mniemam zamieni się w wielce obrazę, która będzie trwała na wieki wieków, ament.
Naprawdę, jest wiele fajniejszych zajęć, jakie można uskuteczniać w piątkowy wieczór. Ale na pewno nie należy do nich robienie czekogolwiek w smrodzie rozkładającego się jeża.

P.S. Z tego dzisiejszego wszystkiego zapomniałam, że dzisiaj są pierwsze urodziny bloga. Pierwsze urodziny gapminded są, a ja zapomniałam. Także, sto lat, sto lat. No dobra, może nie sto, nie będę Wam tego robić...
;)

3 komentarze:

  1. A chocby i sto piedziesiat osiem, Gapmajndzie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcialam powiedziec, ze mój byly pies to sie kiedys wytarzał był w starym sledziu. Bylo to w czasach poprzedniego sutroju, kiedy to na Zaspie czesto nie bylo wody w kranie. Zadnej. No i on w taki dzien wlasnie to zrobil :D

    OdpowiedzUsuń
  3. uh, wolę sobie nie wyobrażać... co za szczęście, że była woda w kranie...

    OdpowiedzUsuń