ale zanim wsiądę do samolotu ( :))))) ), znienacka wpadła robota z gatunku siedzienia i wymyślania, więc siedzę i wymyślam. a prawdziwy urlop pewnie dopiero od czwartkowego poranka.
ale za to...
w ów czwartkowy poranek wsiadam do tego samolotu, potem wsiadam do autobusu, potem wsiadam do metra, a potem....
this train terminates at morden.
:)
za każdym razem cieszę się tak samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz