nadchodzi ten dzień. dzień koncertu, na którym dostanę zawału serca, będę ryczeć jak bóbr przez dwie godziny i w ogóle ciśnienie mi tak skoczy, że wszystko mi eksploduje.
no właśnie, ale z powodów różnych, im bardziej się zbliża, tym bardziej ekscytacja ustępuje miejsca panice. i teraz zupełnie nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
no bo tak. jadą wszyscy, no prawie. ale z tych wszystkich, według aktualnego stanu mojej wiedzy, tylko ja mam bilet w pierwszym sektorze. i powoli zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ja w ogóle mam bilet w pierwszym sektorze??
zaczęło się od wypowiedzi po linii "ja to specjalnie nie kupowałem biletu w pierwszym sektorze, bo w trzecim będzie najlepiej słychać" (na co wciąż jednak odpowiadam "chyba raczej po prostu przyżydziłeś stówkę i sobie teraz tak tłumaczysz" albo po prostu nie wyrobiłeś się do godziny 9 15 kwietnia i dupa. ale ziarno niepewności zostało skutecznie zasiane.)
no ale dobra, umówmy się, nie wierzę, że jak zapłaciłam 220 złotych za bilet, to nie będę nic słyszeć.
jest za to gorsza sprawa.
będzie tam w pip ludzi, o czym wcześniej, ze wspomnianej już ekscytacji, nie pomyślałam. co oznacza, wielki, ogromy, złowieszczy tłum. a to, że będę tam, według wszystkich znaków na niebie i ziemi, sama, oznacza z kolei, że nie będzie żadnych ramion, barów (yyy, bar?), pleców, łokci, które w razie czego ochronią mnie przed napierającym tłumem. i widzę już, jak jestem tratowana, zgniatana, butowana, wciskana w barierkę (najbardziej z wszystkiego wciskana w barierkę), nie mogę oddychać, tracę przytomność i w ogóle nara. i uwierzcie mi, że doskonale to wszystko umiem sobie wyobrazić. bo i pamięć mam dobrą.
(a ostatnie opowieści o tym, co działo się na koncercie madonny, tylko pogorszyły sprawę).
i naprawdę najbardziej na świecie nie chcę, żebym na mega wyczekanym koncercie życia skupiała się na nie zostaniu zmiażdżoną i obczajaniu najbliższej drogi ewakuacji.
i jeszcze najlepiej nic nie widziała. a, i nie słyszała. i to wszystko za jedyne 220 pln.
panika, jak nic.
no i nie będzie koło mnie j, z którą chciałam bardzo przeżyć ten koncert. :(
(bo zaspała na kupienie biletu)
to jeszcze raz, czemu ja kupiłam ten pierwszy sektor?
no nic, czekajcie na relację, mam nadzieję, że jednak się pojawi.
i że jednak będę płakała jak bóbr i umrę, ale ze szczęścia.
(jak powiedział dż, "dajcie znać jak było. albo nie, przeczytam na blogu." :)
ee, dopiero dzisiaj przeczytałam. tez byłam w I sektorze. Po następnej notce rozumiem, ze zadowolona :) pieknie było
OdpowiedzUsuńZachwycona :) ale o tym jeszcze będzie - na razie przede mną 6 godzin w pociągu
OdpowiedzUsuń