po bardzo produktywnym dniu, który zaczął się dzisiaj o 6.30
zjadłam 16 sushów, zupę z tofu i shitake oraz krem brulee z zielonej herbaty
w ogródku na krakowskim kazimierzu
i chyba mogę umrzeć
a nie, jeszcze tylko skoczę zrobić jakieś zdjęcia, jak tylko będę mogła znowu się ruszać (czyli pewnie jakoś zaraz ;)
spiję sę jakąś kawę w innym ogródku (czy tutaj ludzie w ogóle chodzą do pracy? bo mnie się wydaje, że oni tylko siedzą w tych ogródkach knajpianych i spijają kawy, browary, i inne)
i nie wiem, może jednak wcale będę żyć ;)
(z anegdot opowiem tylko, że dupa zorientowała się wczoraj o północy, że nie ma ani szczoteczki ani pasty do zębów, a że z hotelu wychodziła o 7 rano, to w związku z tym od jakichś 32 godzin nie myła zębów... wzięła za to trzy błyszczyki.
ale serio, to czas chyba znaleźć jakiegoś rossmana)
całuję krakowsko.
Nie całuj jak nie myłaś zębów dwa dni ;P
OdpowiedzUsuńzęby zostały umyte
OdpowiedzUsuń