moja postępująca wraz z rosnącą zatrważająco w tym roku liczbą wyciąganych z psa kleszczy kleszczofobia podpowiada mi najgorsze scenariusze, kiedy tym razem wyciągam psu kleszcza z psiej wargi (poprzedni kleszcz wolał te kilka milimetrów szerokości psiej powieki). że skoro teraz kleszcze się przynosi ze spacerniaka, ogrodu, miejskiego trawnika, to zaraz będzie się je przynosiło zewsząd, z warzywniaka i z centrum handlowego i z morza, i najpierw zjedzą mi psa, a potem zjedzą całe miasto. na spółkę z komarami, które w tym roku spotkałam po raz pierwszy wczoraj w ogrodzie państwa o-o, w ilości też dosyć niespodziewanej.
a potem wszystkie zamienią się w kleszczozombie i zapanują nad światem, który zostanie zjedzony w całości. tak, że nawet my z b nie zdążymy go zniszczyć, jak miałyśmy rzekomo w planie.
stanowczo żądam świata bez robaków!
albo chociaż bez kleszczy. już nawet komary jakoś zdzierżę.
a krople antykleszczowe psu na kark zapuszcza?
OdpowiedzUsuń