środa, 9 czerwca 2010

ręce w górę

o nieszczęściach i smutkach pisze się całkiem łatwo. za to o tym, że jest się szczęśliwym, jakoś tak pisać jest niezręcznie. bo łatwo uderzyć w banał. i w ogóle. (i kto to po pierwsze będzie czytał). kiedy się pisze o tym, że wszystkie te nerwy, stresy i peemesy nie mają żadnych szans. bo jest coś, co wygrywa z nimi w przedbiegach. albo, jak mówią w języku obcym, hands down.
my hands are up.
że otwiera się rano oczy, i chociaż ten milion różnych zmartwień ciągle sobie gdzieś w powietrzu lata, to i tak myśli się słowami cassie ze skinsów: (a właściwie jednym, odpowiednio zaintonowanym, wykrzyknikiem).

"wooow"

tak, to wprost idealne określenie.

***

z obserwacji trzydziestolatki:
wynika tym razem, że jak się ma trzydzieści lat, to można mieć też cerę trzynastolatki. a na samiuteńkim środku czoła można dostać największe, najogromniejsze po prostu od niepamiętnych czasów, coś. nic dziwnego, że potem nikt takiej poważnie nie traktuje.

4 komentarze:

  1. heheheh endorfinowy flow. oby trwałłł - łauuu!!!
    k.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, czytając twój komentarz można by się zastanawiać, kto tu ma endorfinowy flow ;) ale jak rozumiem dziedzic też robi swoje :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. این نیز بگزرد

    OdpowiedzUsuń
  4. to choroba właśnie 30-latek podobno-dobrze, że nadal znana jako "trądzik młodzieńczy":)

    OdpowiedzUsuń