Dzisiaj jeden pan postanowił mnie przejechać na przejściu dla pieszych. Trzeba przyznać, że prawie mu się udało. Uznał najwyraźniej, że fakt, iż znajduję się za połową skrzyżowania, nie obliguje go do zatrzymania się ani nawet zwolnienia. W rezultacie zatrzymał się jakiś centymetr przede mną. Piszę tę notkę z komórki, żeby upamiętnić fakt, że mogłabym już jej nie napisać.
A gdzie to tak robią?
OdpowiedzUsuńA jak sie zatrzymal, to powiedzial czasem: "Patrz, k...o, jak łazisz!"?
OdpowiedzUsuńRobią tak w rębiechowie. Nic nie powiedział bo chyba się za bardzo zdziwił że ten człowiek nie zniknął z tego skrzyżowania. A ja ogólnie byłam za bardzo zszokowana całą sytuacją żeby jakkolwiek zareagować.
OdpowiedzUsuń