No wyszedł taki sam tytuł, jak u M. Z tych samych powodów zresztą.
A po niemiecku to ja oprócz tego niewiele umiem. Głównie znam na pamięć tekst: Zu Risiken und Nebenwirkungen lesen Sie die Packungsbeilage und fragen Sie Ihren Arzt oder Apotheker.
Znam też kilka słów ważnych do poruszania się stopem i pociągiem, natenprzykład Tankstelle, Autobahn, i jeszcze Alle aufsteigen. I wiem jak jest lewo i prawo...
A z liceum pamiętam słowa, które koleżanki z grupy niemieckiej zakuwały na kartkówki. Na przykład od tego czasu jakoś tak pamiętam słowo Tonbandgerät. Głównie to słowo... I jeszcze Flugzeug. Ale to każdy wie.
A, no i jeszcze Meine Gitarre habt lange Haare. Hehe.
No może ta cała ogromna wiedza niekoniecznie mi się jakoś bardzo przyda, ale przecież nie jadę tam gadać po niemiecku.
A co jadę robić, zobaczycie za parę dni, bo tera będzie mała przerwa.
Nach Berlin zatem.
Baj baj maszkary.
środa, 30 kwietnia 2008
wtorek, 29 kwietnia 2008
people from the village - fotostory
Fidzia w teczkę na wycieczkę.
Gastrofaza gastrofaza.
Tu mogłoby się znaleźć zdjęcie, na którym M. stoi na pierwszym planie z fajką, a w tle na huźdawce siedzi C. Bardzo ładne zdjęcie. Ale ono już nie istnieje, skasował je ktoś, więc sama, smutna huźdawka. Ku pamięci.
I jeszcze kawałek wiejskiego podwórka.
M. lubi ładne zdjęcia.
A people from the village grajo w karty.
I nie grajo.
Bo jedzo.
Również przepraszajo, że skasowali zdjęcia.
A potem trza wracać z szefowo.
I nie to, że lubię mieć 30-kilowego psa na kolanach na przednim siedzeniu podczas jazdy. Taka niespodzianka na trasie.
Koniec.
Gastrofaza gastrofaza.
Tu mogłoby się znaleźć zdjęcie, na którym M. stoi na pierwszym planie z fajką, a w tle na huźdawce siedzi C. Bardzo ładne zdjęcie. Ale ono już nie istnieje, skasował je ktoś, więc sama, smutna huźdawka. Ku pamięci.
I jeszcze kawałek wiejskiego podwórka.
M. lubi ładne zdjęcia.
A people from the village grajo w karty.
I nie grajo.
Bo jedzo.
Również przepraszajo, że skasowali zdjęcia.
A potem trza wracać z szefowo.
I nie to, że lubię mieć 30-kilowego psa na kolanach na przednim siedzeniu podczas jazdy. Taka niespodzianka na trasie.
Koniec.
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
sobota, 26 kwietnia 2008
jeszcze poproszę junior boysów
Na openera. Bo ostatnio jak coś wrzucałam, to zaraz się okazywało, że będzie. To uwaga, wrzucam! Czary mary, pliz.
My fav.
My fav.
czwartek, 24 kwietnia 2008
środa, 23 kwietnia 2008
poniedziałek, 21 kwietnia 2008
no nie mogę się powstrzymać
Na dobranoc. Sprzed jakichś 13 lat.
Aha, znam caałe słowa na pamięć, mogę zaśpiewać.
Aha, znam caałe słowa na pamięć, mogę zaśpiewać.
zła blondynka
[wypowiedziane głosem pani Frał]
Blondynki na rowerze należy wystrzegać się bardziej niż blondynki za kierownicą. Najlepij omijać szerokim łukiem.
To chyba znane przysłowie ludowe jest. Wszyscy kierowcy je znają. Albo jakieś przykazanie to było, czy coś... Nie pamiętam, w kościele dawno nie byłam. Bo ja zła kobieta jestem... Znaczy... zła blondynka.
A na tych czarnych mszach nic nie mówili.
Blondynki na rowerze należy wystrzegać się bardziej niż blondynki za kierownicą. Najlepij omijać szerokim łukiem.
To chyba znane przysłowie ludowe jest. Wszyscy kierowcy je znają. Albo jakieś przykazanie to było, czy coś... Nie pamiętam, w kościele dawno nie byłam. Bo ja zła kobieta jestem... Znaczy... zła blondynka.
A na tych czarnych mszach nic nie mówili.
na polecenie ślinki
Świeża porcja koreańskich zdjęć autorstwa aparatu Anety. I taki konkurs może, który nie powinien już nikomu sprawić większych problemów - na których zdjęciach jest kuchnia chińska, a na których koreańska?
niedziela, 20 kwietnia 2008
sobota, 19 kwietnia 2008
koreańskie suweniry
Mam taki gadżet z Korei. Taki koreański hit, czyli brelok z wyświetlaczem LCD, który miga. Mój ma serduszko, czterolistną koniczynę, i napis LUCKY. Ale dopiero przeczytałam, co jest napisane na odwrocie. Takimi malusieńkimi literkami.
A napisane jest tak:
You're one of million
You're my life
You makes me feel so good
Baby, I Love You.
I jeszcze róża jest narysowana, czerwona.
No piękne.
A napisane jest tak:
You're one of million
You're my life
You makes me feel so good
Baby, I Love You.
I jeszcze róża jest narysowana, czerwona.
No piękne.
piątek, 18 kwietnia 2008
czwartek, 17 kwietnia 2008
środa, 16 kwietnia 2008
wtorek, 15 kwietnia 2008
o jedną czwartą głupsza
Właśnie się stałam. Z wszystkimi możliwymi atrakcjami stawania się o jedną czwartą głupszą, czyli dłutowaniem i tam innymi takimi narzędziami. No a teraz, że tak powiem, leżenie z lodem na ryju.
I lodów jedzenie też, w dużych ilościach.
Ale pani chirurg oceniła mnie na 20 lat!!! (przynajmniej tak powiedziała). I właśnie wczoraj rozmawiałyśmy o tym z B. Bo jakoś tak się składa ostatnio, że mniej więcej w tym samym czasie robimy te same rzeczy. Na przykład zdjęcia zębów. No i B. została oceniona na 21 lat przez taką panią rentgen (a B. to ma już caałkiem inną cyfrę z przodu). Więc ja też się jej chciałam pochwalić komplementem, jaki mi pani rentgen powiedziała: "No protezek to pewnie żadnych jeszcze pani nie ma...".
Ale dzisiaj zdecydowanie wygrałam!
Tylko niech to boleć przestanie.
I lodów jedzenie też, w dużych ilościach.
Ale pani chirurg oceniła mnie na 20 lat!!! (przynajmniej tak powiedziała). I właśnie wczoraj rozmawiałyśmy o tym z B. Bo jakoś tak się składa ostatnio, że mniej więcej w tym samym czasie robimy te same rzeczy. Na przykład zdjęcia zębów. No i B. została oceniona na 21 lat przez taką panią rentgen (a B. to ma już caałkiem inną cyfrę z przodu). Więc ja też się jej chciałam pochwalić komplementem, jaki mi pani rentgen powiedziała: "No protezek to pewnie żadnych jeszcze pani nie ma...".
Ale dzisiaj zdecydowanie wygrałam!
Tylko niech to boleć przestanie.
poniedziałek, 14 kwietnia 2008
ratunku
matko, matko, rwać mnie będą, znaczy, mi rwać, pani chirurg będzie, zęba! matko! pierwszy raz będą mi ze mnie usuwać jakąś integralną część mnie, jakąś taką, co co prawda nie miałam jej zawsze, ale pani natura jakoś tam zaplanowała, że będę ją miała, mimo że nie przemyślała tego zbyt dobrze, bo jak widać obeszłabym się bez niej naprawdę spoko, i jeszcze do tego by mi się zęby nie powykrzywiały! no bo umówmy się, coś tam mi kiedyś już usuwali w życiu, ale to było jakieś obce, niezaplanowane, patologiczne i w ogóle. a tutaj już nie ma żartów, pozbawią mnie kawałka mnie. chociaż i tak ten fakt mnie raczej nie boli, a boli za to ten, że mnie to boleć będzie.
brrr
ratunku, ratunku, priz
brrr
ratunku, ratunku, priz
niedziela, 13 kwietnia 2008
nowy rekord spacerowy
Czemu mi to powietrze nie chce wejść do końca? Przecież umrę w końcu z niedotlenienia.
Ale za to z obiadu przyniosłam pełno piachu w butach. I czekając na numer 23, dowiedziałam się od pana Chińczyka jak jest, nie wiedzieć akurat czemu, trzydzieści trzy po chińsku. Sę sy sę. Jestem o tyle mądrzejsza dzisiaj.
I chyba chciałabym codziennie brać somę, tą co była u Huxleya, i żeby wszystko mi się natychmiast kasowało, bym chciała. Nawet nie muszę już sę sy sę pamiętać.
A jakoś robię wszystko dokładnie na odwrót. Byle się nie skasowało. Uporczywie w głowie powtarzam.
Niezła jest ta ludzka pycha. Człowiek sobie myśli, że jest taki wielce skomplikowany. Że ma taką wyrafinowaną psychikę. A w rzeczywistości działa według schematów, które można znaleźć w pierwszym lepszym podręczniku od psychologii, nawet za bardzo się w niego nie wgłębiając.
Rozczarowująca jest ta nasza prostość, dość.
Ale za to z obiadu przyniosłam pełno piachu w butach. I czekając na numer 23, dowiedziałam się od pana Chińczyka jak jest, nie wiedzieć akurat czemu, trzydzieści trzy po chińsku. Sę sy sę. Jestem o tyle mądrzejsza dzisiaj.
I chyba chciałabym codziennie brać somę, tą co była u Huxleya, i żeby wszystko mi się natychmiast kasowało, bym chciała. Nawet nie muszę już sę sy sę pamiętać.
A jakoś robię wszystko dokładnie na odwrót. Byle się nie skasowało. Uporczywie w głowie powtarzam.
Niezła jest ta ludzka pycha. Człowiek sobie myśli, że jest taki wielce skomplikowany. Że ma taką wyrafinowaną psychikę. A w rzeczywistości działa według schematów, które można znaleźć w pierwszym lepszym podręczniku od psychologii, nawet za bardzo się w niego nie wgłębiając.
Rozczarowująca jest ta nasza prostość, dość.
piątek, 11 kwietnia 2008
czwartek, 10 kwietnia 2008
środa, 9 kwietnia 2008
what's a girl to do?
Daję jeszcze jedną szansę jutjubowi. A w razie czego podaję linka. Zwłaszcza, że mnie ostatnio skrytykowano za niepodawanie źródeł... ;)
Piosenka na dziś milion.
http://pl.youtube.com/watch?v=n1wnOUH2jk8
Piosenka na dziś milion.
http://pl.youtube.com/watch?v=n1wnOUH2jk8
piosenkę pana koracza o zdrowiu bym chciała najbardziej usłyszeć
Kiedy boli ręka, głowa
Ucho, oko, udo, noga
Każdy wtedy kwili, jęczy
Czy to warto się tak męczyć
Czy to warto leki brać
Czy to warto leki pić
Plaster, maść na siebie kłaść
Czy w ogóle warto żyć?
Ucho, oko, udo, noga
Każdy wtedy kwili, jęczy
Czy to warto się tak męczyć
Czy to warto leki brać
Czy to warto leki pić
Plaster, maść na siebie kłaść
Czy w ogóle warto żyć?
mam taki jeden plan...
...but I've got no fuckin' time!
(pies mi zjadł kolejne kapcie, więc muszę w żółtych szpilach po chacie popylać.)
to be continued...
(pies mi zjadł kolejne kapcie, więc muszę w żółtych szpilach po chacie popylać.)
to be continued...
niedziela, 6 kwietnia 2008
starość nie radość...
Ale dół normalnie...
M. z całą stanowczością potwierdziła, że jo, mam zmarszczki pod oczami, uprzednio zinspekcjonowawszy własne w lusterku, podczas robienia półmakijażu na potrzeby mamy. Zresztą, na pewno powiedziała to tylko dlatego, żeby się poczuć lepiej po dostrzeżeniu swoich, których przecież nigdy tam nie było! Ale zapomniała, że ona ma już bałwanka na końcu...
No ale nie da się ukryć, człowiek nie młodnieje, świeżość z buzi już dawno zniknęła. Życie normalnie ją skonfiskowało. Człowiek powoli przestaje być konkurencyjny tak sam z siebie. Musi używać sztuczek i rekwizytów, żeby się jakoś tam zaprezentować. Bo chociaż towar dość świeżo wypuszczony na rynek, to jednak niestety już na wtórny... To zupełnie jak z mieszkaniami, no zupełnie.
Ja pierdolę, no co za dół...
(tutaj puszczam wielkie oko)
A żeby dół pogłębić, to piosenka, też już całkiem stara, ale bardzo na czasie.
No i przynajmniej patrząc na Roisin przypominam sobie, że to wszystko co napisałam u góry, to kupa bzdur.
Na szczęście.
M. z całą stanowczością potwierdziła, że jo, mam zmarszczki pod oczami, uprzednio zinspekcjonowawszy własne w lusterku, podczas robienia półmakijażu na potrzeby mamy. Zresztą, na pewno powiedziała to tylko dlatego, żeby się poczuć lepiej po dostrzeżeniu swoich, których przecież nigdy tam nie było! Ale zapomniała, że ona ma już bałwanka na końcu...
No ale nie da się ukryć, człowiek nie młodnieje, świeżość z buzi już dawno zniknęła. Życie normalnie ją skonfiskowało. Człowiek powoli przestaje być konkurencyjny tak sam z siebie. Musi używać sztuczek i rekwizytów, żeby się jakoś tam zaprezentować. Bo chociaż towar dość świeżo wypuszczony na rynek, to jednak niestety już na wtórny... To zupełnie jak z mieszkaniami, no zupełnie.
Ja pierdolę, no co za dół...
(tutaj puszczam wielkie oko)
A żeby dół pogłębić, to piosenka, też już całkiem stara, ale bardzo na czasie.
No i przynajmniej patrząc na Roisin przypominam sobie, że to wszystko co napisałam u góry, to kupa bzdur.
Na szczęście.
sobota, 5 kwietnia 2008
czwartek, 3 kwietnia 2008
rozmowa kasjerek w sopockim rossmanie
Wzorując się na niedawnym wpisie M. o rozmowie w spożywczaku na Łąkowej. Tym razem drogeria Rossman na Monciaku. Występują: kasjerka blond (farbowana) i kasjerka brunetka (też farbowana), rozmawiające z przeciwległych kas. No i ja jako obserwator pomiędzy nimi, niczym Wyspiański na weselu w Bronowicach, z trzykilowym workiem karmy psiej w koszyku, w promocji za 17,99.
Kasjerka brunetka: - Pójdziesz jutro do biblioteki wypożyczyć tą książkę do fizyki?
Kasjerka blond: - No nie wiem, czy jutro zdążę, muszę rano włosy zrobić.
Kasjerka brunetka: - No lepiej idź, bo potem nie zdążysz.
Kasjerka blond: - A ty nie masz tej książki?
Kasjerka brunetka: - Ja już dawno napisałam i oddałam.
Kasjerka blond: - Ty, ale ja przecież też oddałam, przecież przepisywałam coś od ciebie i oddałam.
Kasjerka brunetka: - Nie, tego na pewno nie przepisywałaś, to była chemia.
Kasjerka blond: - No co ty, to nie była fizyka co przepisywałam od ciebie?
Kasjerka brunetka: - Nie wiem, ale to na pewno nie była fizyka. To chemia była.
Kasjerka blond: - No to nie wiem, ale coś na pewno od ciebie przepisywałam.
Kasjerka brunetka: - Chemia to była.
Tutaj mniej więcej następuje koniec.
No i kto był mądrzejszy - brunetka farbowana na blond czy blondynka farbowana na czarno?
Kasjerka brunetka: - Pójdziesz jutro do biblioteki wypożyczyć tą książkę do fizyki?
Kasjerka blond: - No nie wiem, czy jutro zdążę, muszę rano włosy zrobić.
Kasjerka brunetka: - No lepiej idź, bo potem nie zdążysz.
Kasjerka blond: - A ty nie masz tej książki?
Kasjerka brunetka: - Ja już dawno napisałam i oddałam.
Kasjerka blond: - Ty, ale ja przecież też oddałam, przecież przepisywałam coś od ciebie i oddałam.
Kasjerka brunetka: - Nie, tego na pewno nie przepisywałaś, to była chemia.
Kasjerka blond: - No co ty, to nie była fizyka co przepisywałam od ciebie?
Kasjerka brunetka: - Nie wiem, ale to na pewno nie była fizyka. To chemia była.
Kasjerka blond: - No to nie wiem, ale coś na pewno od ciebie przepisywałam.
Kasjerka brunetka: - Chemia to była.
Tutaj mniej więcej następuje koniec.
No i kto był mądrzejszy - brunetka farbowana na blond czy blondynka farbowana na czarno?
środa, 2 kwietnia 2008
kim chi
Normalnie znalazłam dzisiaj w Bomi zupkę chińską, co się nazywa kim chi i podpisane, że to tradycyjna koreańska zupa. Hmmm, tak trochę nie do końca, bo kim chi to koreańska ale jednak nie zupa. No i robiona w Radomiu.
A propos.
A propos.
wtorek, 1 kwietnia 2008
matko!
Po raz kolejny załamują mnie i oburzają marketingowe kalki językowe wielce fabryk! Przecież tyle fajnych rzeczy można wymyśleć po angielsku! Przecież nie o to chodzi, żeby slogan angielski słowo w słowo odzwierciedlał slogan polski, skoro nie będzie nic znaczył! Przecież języki się różnią do jasnej anielki! I trzeba te różnice wziąć pod uwagę jak się chce wymyślać fajne hasła! Nosz kurrrwa!
Nawet jeżeli z ową fabryką nic nie mam wspólnego, oprócz kilku znajomych postaci, to i tak mnie to dogłębnie oburza!
Nawet jeżeli z ową fabryką nic nie mam wspólnego, oprócz kilku znajomych postaci, to i tak mnie to dogłębnie oburza!
w samolocie łapać dystans
Poleciałabym gdzieś sobie samolotem. Posiedziała na lotnisku. Popatrzyła na chmury od góry (o boże! Co za banał, nie moge).
Zdjęła buty, wyjęła wszystko z kieszeni, założyła buty z powrotem. Schowała bagaż podręczny do górnej szafki lub pod fotel przed sobą. Odetkała zatkane uszy przy starcie kilkakrotnie przełykając ślinę. Odchyliła fotel do tyłu, podniosła żaluzję i nawet poczuła to takie w brzuchu jak samolot w końcu przestaje się wznosić. Posłuchała pilota, co mówił ostatnio „Actually we are reaching Berlin” (załóżmy, nie pamiętam dokładnie co to było za miasto), co oznaczało oczywiście, że obecnie zbliżamy się do Berlina. Pan pilot chyba przeczytał kiedyś mój niepedagogiczny żart i niestety oto efekt, którego tak się obawiałam.
Jakiś nowy jetlag pobrała.
Bym.
Zdjęła buty, wyjęła wszystko z kieszeni, założyła buty z powrotem. Schowała bagaż podręczny do górnej szafki lub pod fotel przed sobą. Odetkała zatkane uszy przy starcie kilkakrotnie przełykając ślinę. Odchyliła fotel do tyłu, podniosła żaluzję i nawet poczuła to takie w brzuchu jak samolot w końcu przestaje się wznosić. Posłuchała pilota, co mówił ostatnio „Actually we are reaching Berlin” (załóżmy, nie pamiętam dokładnie co to było za miasto), co oznaczało oczywiście, że obecnie zbliżamy się do Berlina. Pan pilot chyba przeczytał kiedyś mój niepedagogiczny żart i niestety oto efekt, którego tak się obawiałam.
Jakiś nowy jetlag pobrała.
Bym.
communication gap
Nowa definicja by my (a bit drunk) flatmate:
Communication gap jest pomiędzy 1 a 3 w nocy (np. na wuzetgie od 1.28 do 3.07). Eskaemki nie jeżdżą.
Communication gap jest pomiędzy 1 a 3 w nocy (np. na wuzetgie od 1.28 do 3.07). Eskaemki nie jeżdżą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)