czwartek, 29 lipca 2010

it's a hard blog life

dwa przykłady z wczoraj.

najpierw wychodzimy z domu, ja postanawiam założyć kapelusz, który prezentuję k, z dumą dodając: "kupiłam w londynie".
"wiem, czytałem."
...

* * *

kilka godzin później sytuacja zgoła przeciwna.

"i nie napisałaś o tym na blogu?? nie no, jestem po prostu zszokowany i oburzony, że nie wiem o tobie takiej rzeczy." to mówi dż, kiedy opowiadam mu i m o tak zwanym "klubie książki".

hmmm, no właśnie, bo nie napisałam. o tym, że w niedzielę odbędzie się już trzecie spotkanie grupy czytającej, jedzącej i pijącej. i toczącej przy tym całkiem burzliwe dyskusje na temat czytanej lektury. że każda lektura ma swojego opiekuna, i kiedy przygotowywałam się do spotkania poświęconego "wichrowym wzgórzom" to poczułam się znowu jak na studiach. a nawet chyba towarzyszył mi znacznie większy zapał.
właśnie, bo o zapał chodzi. bo okazało się, że go mamy. do czytania, spotykania się, jedzenia i picia. i dyskutowania. o tym, czy holly golightly i catherine earnshaw były złymi kobietami, a narrator "sniadania u tiffany'ego" - gejem. w gronie o całkiem zdumiewającym przekroju wiekowym.
tak, chodzi o zapał. to dzięki niemu pomysł, zamiast spalić na panewce, po prostu wypalił.

no i teraz już musiałam napisać, nie było wyjścia.
:)

5 komentarzy:

  1. Będziecie o "Sniadaniu" rozmawiać? to ja poprosze o kolejny wpis po spotkaniu!
    i te kluby ksiazki jak w amerykanskich filmach, ach...
    Niech zapał nie gaśnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Śniadanie poszło na pierwszy ogień. przy okazji przekonałam się, jak bardzo książka różni się od filmu. tylko nie napisałam nic, taka to ze mnie blogerka.

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Tez to lubie. Chociaz tym razem raczej przyjde nieprzygotowana :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Gap, teraz to TY jestes 'zał kobieta" ;), bo nie przyjdziesz, paskudo !
    A może jednak ?
    Ewa, nic się nie martw, i tak sobie poradzisz, :)

    OdpowiedzUsuń