zamiast spodziewanego zachwytu, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu usłyszałam w słuchawce rozpaczliwe "nieee, proszę, tylko nie zostawaj nigellą!".
hmmm.
bo za słodko, sztucznie, plastikowo, uśmiechnięcie i prozakowo. i że chyba nie będę szczypiorku ciąć nożyczkami.
za szczypiorkiem to akurat nie przepadam.
musiałam się więc zobowiązać, co niniejszym czynię.
że będę narzekać, utyskiwać, zrzędzić i się krzywić.
i kaszleć.
i mówić brzydkie słowa.
czasem się popłaczę.
gotować z rozczochranymi włosami i bez makijażu.
(tu kusi mnie natychmiastowo obrazek taki, że z fajką w zębach i drinkiem w dłoni, i chustką niedbale zawiązaną a la pin-up girl na głowie. ale to zostawmy jednak w sferze wyobraźni).
i przy tym gotowaniu bałaganić ile wlezie. rozlewać, rozsypywać i rozmazywać na blacie kuchennym. i zostawiać tonę brudnych garnków w zlewie.
ale za to jakie pyszne rzeczy będę robić.
no, teraz to i mnie się bardziej podoba.
:-)
OdpowiedzUsuńJuż wiem. Zostaniesz Jamiem Oliverem.
OdpowiedzUsuńno nie wiem co na to nastee... chociaż bardzo lubi jamiego, ale to chyba jednak nie to samo. ;)
OdpowiedzUsuń