Więc, już nie ma Seulu. Znaczy, jest, ale nas już tam nie ma. Już dzisiaj nadaję z naszej cudownej ojczystej ziemi. Z zupełnie nowym, świeżym jetlagiem, co mnie właśnie przytulił. Ale podobno w tę stronę jest łatwiejszy.
Za to Seul pożegnał nas godnie ostatniego wieczoru. I oprócz niedoszłej gwiazdy filmu, zostałam również gwiazdą estrady. Więc chyba czeka mnie tam jakaś świetlana przyszłość w tej Korei…
Zobaczcie, jaki mam zespół.
(Przypomniało mi się, że w liceum dostałam kiedyś z odpowiedzi z biologii dwóję, i pani postawiła mi plus „za ekspresję”, bo koleżanki niejakie próbując mnie ratować desperacko pokazały owej pani od biologii zdjęcie, co to niejaka jedna ruda koleżanka zrobiła kiedyś osobie mojej i niejakiej Oli Kej., w jakiejś tam obłędnej stylizacji. Zdaje się, że cała sesja nawet była.
No to za ekspresję poniższą normalnie musiałabym dostać, hmmm, co najmniej tróję… ;) Prezentuję zatem fotorelację z naszego koncertu.
(Żeby ekspresja była większa, w czerni i bieli.)
Oto gra i kombi zespół trombi.
fajne fajne, szkoda ze bez foni. A fota nr 5 rządzi.
OdpowiedzUsuńOj, lepiej, ze bez fonii...
OdpowiedzUsuńo jaaa. To piate nadaje sie na okładke debiutanckiej plyty, a trzecie do wywiadu w czolowym koreanskim magazynie muzycznym (bo zakladam ze taki istnieje ;-))
OdpowiedzUsuń