wtorek, 13 września 2011

oliwka

no i stało się.

kiedyś myślałam, że ludzie, którzy biorą psy ze schroniska, a potem je oddają, są beznadziejni. nieodpowiedzialni. i w ogóle.

dzisiaj znalazłam się sama w sytuacji, w której biorę pod uwagę tę możliwość. i nie wiem, co mam myśleć.

oliwkę zabraliśmy ze schroniska w niedzielę. znaliśmy ją z krótkiego, ale bardzo pozytywnego opisu na facebooku, kilku maili, i ostatecznie spaceru, na który ją zabraliśmy tuż przed wpakowaniem jej do samochodu.

to zdecydowanie za mało, żeby poznać psa. zaaferowani sytuacją, nie daliśmy sobie czasu. pakując ją do samochodu, nie byliśmy przekonani, że robimy dobrze.

trzeci dzień mieszkamy z psem, który jest nadaktywny. dokładnie taki, jakiego nie chcieliśmy. oliwka jest słodka, pozytywna i bystra, ale nie daje nam żyć. skacząc, skomląc, kopiąc w posłaniu i wiecznie przynosząc piłkę do zabawy. nie dając się wyspać.

chcieliśmy dorosłego psa, który ma już za sobą wiek szczenięcy. oliwka, choć podobno ma sześć lat, jest jak szczeniak, którym trzeba wiecznie się zajmować. może to dlatego, że ostatnie dwa lata spędziła w schronisku. prawdopodobnie też nigdy nie mieszkała w mieszkaniu. co widać i słychać. najpewniej idealnie czuła by się w ogrodzie. albo z dzieciakami, które mogły by się z nią w kółko bawić w rzucanie piłeczki.

jadąc do schroniska miałam wyidealizowany obraz tego typu instytucji, poparty licznymi wizytami na stronach internetowych i fan page'ach. liczyłam na kompetencje i pomoc pracowników. że doradzą, czy ten pies nadaje się do mieszkania, dla takich ludzi jak my, prowadzących taki a nie inny tryb życia. w tę niedzielę nic takiego się nie wydarzyło. a my, w dużym stresie, nie zapytaliśmy o ważne rzeczy przed podpisaniem umowy adopcyjnej.

w umowie jest punkt mówiący o tym, że jeśli pies "nie spełni Państwa oczekiwań" należy go niezwłocznie oddać do schroniska w ciągu 14 dni.
i zostać nieodpowiedzialnym potworem.

postanowiliśmy dać oliwce czas, ale każdego dnia, wieczora i każdej nocy, nurtują mnie pytania. czy jeśli oliwka, choć jest naprawdę fajnym psem, nie jest takim psem, jakiego chcemy mieć przez kolejne lata, to czy mamy ją jednak zatrzymać? i dalej żyć w stresie, który przez ostatnie dni dopieka całej naszej trójce i przez który nie śpimy po nocach? czy zebrać się w sobie i zawieźć ją z powrotem, ryzykując jej smutek i niezrozumienie pracowników schroniska? i żal, że pochopnym działaniem zawiodło się żywe stworzenie?

czy poczekać jeszcze trochę, aż opadną emocje, ryzykując coraz większe przywiązanie suni do nas? ale też dając sobie szansę na przekonanie się do niej?

czy zadbać o swój spokój? czy o spokój psa, którego jeszcze kilka dni temu nie znaliśmy wcale?

co robić?

15 komentarzy:

  1. Odwieź tego psa z powrotem jeszcze dzisiaj. Zanim zdąży się do Was przywiązać. Dla psa takie zmiany do ogromny stres. A Wasze podejście jest, jak zresztą sama napisałaś nieopdowiedzialne. I nie bierzcie więcej innych zwierząt. Na zwierzęta i ludzi nie ma gwarancji jakiej oczekujesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. albo zapytajcie profesjonalistę jakiegoś, tresera/trenera. może to tylko przejściowy etap

    OdpowiedzUsuń
  3. M, to nie jest nasz pierwszy przygarnięty pies, poprzedniego straciliśmy w tragicznych okolicznościach kilka miesięcy temu, to był bardzo trudny pies i do końca nie wyprostowała się z lęków, z jakimi ją przygarnęłam. Ale to nie miało znaczenia, bo pokochałam ją od razu. Do tej pory nie otrząsnęłam się z tego i myślę, że to też ma wpływ na moją reakcję na nowe zwierzę. Dobrze wiem, z czym się wiąże posiadanie psa. Nie oczekuję oceniania, bo to mogę zrobić sama. A za radę dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. oddaj psa, ludzie w schroniskach maja podejscie pozbyc sie oddać, czasem nie mówią wszystkiego.
    M się myli, na zwierzęta jest gwarancja jekiej oczekujesz. Spośród wielu psów powinni pomóc wybrac odpowiedniego, takiego pasującego do właściciela.
    Bierz inne zwierzęta ale sprawdz dobrze czy mają chociaż trochę przybliżony charakter do tego wymarzonego.
    Wasze podejście nie jest nieodpowiedzialne. Gorzej byłoby trzymać psa na siłę, żeby nie miec wyrzutów sumienia i nie być "potworem".
    Odpowiedzialne będzie spokojne przemyślenie czy damy radę?, czy za jakis czas znienawidzimy to zwierzę?, odpowiedzialne jest także skorzystanie z tych 14 dni. Po to są, żeby sprawdzic jak zwierze zachowuje się w domu, czy pasuje właściciel do psa.
    Dla psa jest to za krótki okres by Was zapamiętał i miał traume po pobycie w wasym domu i powrocie do schroniska.
    Myśl przede wszystkim o sobie.
    Pies jest tutaj na drugim miejscu, jesli odwrócisz kolejność to pies może spierdolic wam życie.
    amen

    OdpowiedzUsuń
  5. W takich przypadkach lepiej poszukać ludzi, którzy zajmują się takimi rzeczami na co dzień. Mam na myśli sensownych wolontariuszy pracujących w schroniskach, oni często o psach tam mieszkających wiedzą naprawdę dużo ale i tak nie wszystko. Pamiętam jak szukaliśmy domu dla cudownego boksera,łagodnego, wesołego itp. dom się znalazł ale skończyło się atakiem na syna nowego właściciela.
    Oddaj psa, chyba że masz siłę na bieganie i szukanie osoby, która pomoże wam nieco psa utemperować (niekoniecznie z sukcesem). Nie będę pisac trywializmów o tym, że każdy jest inny, że to wielka niewiadoma bo chyba sama to wiesz. Mam na tyle wielki szacunek dla psów, że ich nie uczłowieczam. Pies to pies, zwierzę drapieżne udomowione, nie myślące tak jak my.Cudowne hasła - "bierzmy psy ze schronisk" i "pokochaj kundelka" narobiły ludziom wody z mózgu. Kiedy słyszę - "wezmę psa ze schroniska bo one potrafią być wdzięczne do końca życia" to zalewa mnie fala żółci i dostaję telepawki! (to nie żadna wycieczka w Twoją stronę, dałam upust złości)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję Wam za komentarze. Pieprzu, to bardzo cenne, co piszesz, Powoli dochodzę do wniosku, że mi się trochę też mózg upłynnił pod wpływem obserwowania tych wszystkich fan page'y, entuzjastycznych opisów zwierzaków, i ogólnego schroniskowego hura-entuzjazmu. a rzeczywistość jest niestety zupełnie inna.

    Oliwka miała być wysterylizowana, co było dla mnie dużym argumentem za, koniec końców okazało się, że w sumie to nie jest wysterylizowana, ale w ciągu miesiąca można to robić za darmo, w wejherowie. ale ja już wpadłam w schroniskowe sidła. a to tylko przykład.

    myślę, że na tym właśnie to polega, na prostej psychologii - jak już zainteresujesz się psem, to potem nawet pewne "niezgodności" z prawdą nie będą miały znaczenia. bo pomagasz biednemu psiakowi, który nie ma domu.

    a oliwka naprawdę zasługuje na fajny dom, jak każdy pewnie pies. ale taki dom, w którym jej temperament będzie zaletą.

    trochę mi się zmienia psipogląd pod wpływem tych wszystkich wydarzeń, trochę mnie to otrzeźwiło - pewnie i dobrze. oby.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wiem, co Ty czujesz. Nie dokonczylam wtedy na łące tego watku o psie co zjadł drzwi, ale ja jego musialam po jakichs dwóch tygodniach oddac. On cale swoje zycie spedzil w schronisku i w domu nie potrafil w ogole wytrzymac. Wyrywal sie na zewnatrz, chodzil od drzwi do okna i z powrotem. Bylo mu obojetne, ze jacys ludzie chcieli mu dac dom, on wolal swoj znany swiat schroniskowy, swoj wybieg na ktorym rzadzil, kumpli z wybiegu. Jak go odwiezlismy, to nawet sie nie obejrzal. Psy, tak jak ludzie, sa rozne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Monicy - dziękuję za doświadczenia. Ja też mam swoje. Też przygarnęłam sunię z ulicy, która bala się ludzi, do końca życia bała się facetów, łącznie ze swoim panem. bywała agresywna, gryzła, nie lubiła dzieci, miała paniczne lęki. ale była też najwspanialszym psem jakiego poznałam. i nie dało jej się d końca wyprostować, nawet po pięciu latach kiedy... wyskoczyła z balkonu. :( więc ja też już swoje przerobiłam, i nie szukam wcale "łatwego" psa - a oliwka jest dużo łatwiejsza. ale to pies, który nie miał najprawdopodobniej nigdy domu. od dwoch lat była w schronisku a wczesniej ożyła z innymi psami w jakiejś ciasnej zagrodzie. ona nie rozumie tego, że teraz znalazła się w jakichś czterech ścianach, a zwłaszcza wtedy, kiedy dzisiaj musieliśmy ją zostawić już samą, idąc do pracy.

    ja myślę, że ona ma potencjał, który jednak spełniłby się na przykład w rodzinie z dzieciakami. albo z ogrodem, w którym moglaby do woli hasać. nas nikt nie zapytał, czy mamy tyle czasu, by poświęcić go pracy dla wymagającego psa. pani, po moim pytaniu, powiedziała tylko, że nikt nie wie, jak ona się będzie zachowywała.

    więc zrozum mnie też - ja mam poczucie, że stresujemy ją teraz jeszcze bardziej, niż kiedy była w schronisku. co zresztą zdążyła nam już dobitnie pokazać...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytając wszystkie odpowiedzi trochę zdziwiona jestem, że wszystkie są za tym aby Oliwkę oddać. Wydaje mi się, że odrobinę pracy nad takim zwariowanym zwierzakiem może przynieść super efekty. Może warto się trochę przemęczyć i dać jej druga szansę a jestem pewna, że odwdzięczy się wszystkim co ma w sobie najlepsze.
    Na takie zwariowania najlepsze jest umęczenie jej na maksa - sama miałam podobną wariatkę - miałam bo teraz spoważniała :)
    Pozytywne jest to, że Oliwka jest wesołym pieskiem a nie przerażonym, szukającym tylko kąta aby się tam skryć przed wyciągniętą do pogłaskania ręką.
    Często zdarza się, że to co jest nowe a nie takie jak się spodziewaliśmy czy oczekiwaliśmy okazuje się bardzo pozytywnym zdarzeniem w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Sęk w tym, że historia rozwija się dalej. To już nie tylko psie adhd, nad którym jeszcze da się jakoś zapanować. Musieliśmy Oliwkę zostawić po raz pierwszy na dłużej samą i po powrocie zbieraliśmy szkło z podłogi. Kiedy tylko zamykamy drzwi zaczyna się wycie, które trwa do powrotu, jak wiemy z relacji sąsiadów. Ona jest w ogromnym stresie a my nie jesteśmy w stanie poświęcić jej tej całej uwagi, jakiej wymaga. Do weekendu całe dwa dni, a my po prostu trzęsiemy się ze strachu, co jeszcze wydarzy się dalej. :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba zostały opacznie zrozumiane moje słowa. Doradzam zwrócenie psa jak najszybciej, nie dlatego, że uważam, że pies nie rokuje lub zasługuje na lepszy dom, z ogrodem i dziećmi. Jasne, byłoby fantastycznie, gdyby każdy pies mógł mieć dom z dużą przestrzenią do hasania, zbilansowanym jedzeniem, pełnym zaangażowaniem właściciela itd. itp. Niewiele ma to jednak wspólnego z realnymi możliwościami. Schroniska są przepełnione, zapewniają fatalne warunki, ulice pełne są bezdomnych zwierząt. Jest bardzo prawdopodobne, że Wy, to dla Oliwki jedyna szansa na jakikolwiek dom. Prawdopodobnie wszystkie problemy z nią, o których piszesz, są rozwiązywalne pod warunkiem, że włożysz w psa mniej lub więcej pracy, do czego potrzebne jest zaangażowanie w różnej proporcji: czasu i pieniędzy. Jakie będą rezultaty? Nie wiem. Nikt nie wie. Psy mają bardzo duże możliwości adaptacyjne, jednak z tego co piszesz Ty nie chcesz w ogóle próbować, stąd moja rada, żebyś jak najszybciej oddała psa do schroniska, bo bez Waszej pracy ten pies nie ma szans.
    W moim odczuciu napisałaś tego posta tylko po to, żeby usprawiedliwić przed sobą samą już podjętą decyzję.
    PS. To, że uważam, wzięcie pod wpływem impulsu psa ze schroniska jest nieodpowiedzialne, nie oznacza, że uważam Ciebie za nieodpowiedzialną osobę. Oceniłam Twoje konkretne zachowanie a nie Ciebie. To dwie różne rzeczy. Moim zdaniem popełniłaś dwa błędy: jeden to wzięcie psa ze schroniska pod wpływem impulsu a drugie to bardzo mocno skonkretyzowane i nierealne oczekiwania co do jego zachowania (pies od razu po przygarnięciu leżący spokojnie w kojcu lub grzejący stópki itp. czyli pies fabrycznie bezproblemowy).
    Tu widzę źródło problemu tej całej sytuacji.

    Peace! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego posta nie napisalam, by się usprawiedliwić, a by pozbierać myśli - to mi pomaga po prostu. Gdybym była na sto procent pewna, że chę ją oddać, odwiozłabym ją już następnęgo dnia. Więc, to nie tak.

    Decyzje o wzieciu psa ze schroniska rozwazalismy od kilku miesiecy - od kiedy stracilismy poprzedniego psa. Wiec sama decyzja o wzieciu psa nie byla pod impulsem, ale na pewno sama akcja nie zabrala tyle czasu ile powinna. I nie liczylam na bezproblemowego psa, bo jak pisalam, przeszlam juz swoje z przygarnietym psem i bynajmniej przez caly swoj zbyt krotki zywot nigdy nie "grzala" mi stopek. Była bardzo, bardzo trudnym psem, uwierz mi.

    Nie liczyłam, że będzie łatwo, ale liczyłam, że sobie poradzę, skoro raz już sobie poradziłam.

    Ale Oliwka uzmyslowila mi, że psy są bardzo różne, i jeśli się nam wydaje, że je znamy, to możemy być w grubym błędzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie zdumiewa ile empatii mamy dla psów, nie mając jej jednocześnie dla ludzi. Naprawdę.
    I naprawdę nie uważam, że jest coś złego w tym, że ktoś nie szuka psa , który wymaga ogromnej pracy. Każdy ma inne warunki domowe, doświadczenie i ilość czasu jaką może zwierzęciu poświęcić i nie każdy musi (ba! nawet nie powinien) podporządkowywać własnego życia psu. Co nie oznacza, że będzie złym właścicielem.
    Pies to nie dziecko, ważni jesteście WY i WASZ spokój. Mierz siły na zamiary. Widziałam co psy potrafią robić z mieszkań. Oczywiście na niszczenie wszystkiego jest rada - kojec (znowu czas i przyzwyczajanie jej do wchodzenia i przebywania w nim), ukrócenie wycia to zwykle trudny i naprawdę długi proces. Nie wiem czy wasi sąsiedzi są w stanie ten etap przejściowy zaakceptować.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Nasi sasiedzi co gorsza wynajmuja nam mieszkanie. ;) a Oliwka juz wrocila do schroniska. (choc zdazyla jeszcze trwale nabroic). Powitana przez swoich kumpli z kojca, nawet sie za nami nie obejrzala.
    A ja poszlam spac na 12 godzin.

    OdpowiedzUsuń