niedziela, 26 grudnia 2010

psie święta

w święta w całodobowej klinice weterynaryjnej praca wre. na oko matka z synem spędzają drugi dzień świąt rozmawiając z podłączonym do kroplówki psem. kiedy obserwuję ich przez żaluzje w szybach pokoju lekarskiego, przez głowę przechodzi mi myśl, jak szczególny to zamiennik za siedzenie na kanapie i rozmawianie z włączonym telewizorem.
i jak nasi pupile często skutecznie odciągają nas od własnego życia. bo możemy martwić się za nie, zamiast martwić się za siebie.

szybko tę myśl odganiam.

co chwilę przychodzą nowi pacjenci, na rękach swoich panów. co chwilę dzwoni telefon.

zawsze nie mogę się nadziwić, z jaką beztroską weterynarze podchodzą do psich wydzielin. nie zakładają rękawiczek, pobierając krew, ba, ta krew spływa im po palcach, a oni jakby nic sobie z tego nie robili.
zawsze mnie to ujmuje.

no nic, krew pobrana, trzy zastrzyki zrobione, czekamy co dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz