niedziela, 7 czerwca 2009

mitch&mitch miszcz

zostałam kompletnie oczarowana przez zespół, zwący się mitch&mitch. nie wiem skąd oni się wzięli - są kompletnie z kosmosu, od czapy, ale ich koncerty są po prostu nieziemskie. miałam przyjemność być na takowym w piątek, chociaż został oficjalnie przez mitcha frontmena ze sceny nazwany na samym wstępie "the worst mitch concert ever" (jedną z wielu charakterystycznych dla nich rzeczy jest to, że mówią tylko po angielsku, i kiedy się ich widzi po raz pierwszy, ciężko się zorientować, skąd ci kolesie w ogóle są). ale wbrew temu mianu, był zajebisty. kompletnie się spłakałam - tym razem ze śmiechu. chociaż było zimno i mokro i najnieprzyjemnie pogodowo, a koncert odbywał się pod gołym niebem.
bo ich występy to są koncerto-showy, ocierające się gdzieś o kabaret, gdzieś o jakieś kompletne wygłupy. a przy tym ci kolesie są naprawdę profesjonalnymi muzykami, i na tym chyba polega cały ich fenomen. w składzie combo występuje ich dziewięciu, wraz z sekcją dętą. brzmią jak wyjęci sprzed kilku dekad (myślę, ze odnaleźliby się idealnie na jakimś wczesnym sopockim festiwalu), a grając na tych wszystkich instrumentach, robią dokładnie to, co najbardziej mnie urzeka w koncertach, i w czym po prostu uwielbiam uczestniczyć. bawią się muzyką na scenie. robią to jednocześnie niepoważnie i profesjonalnie. i włączają w to publiczność, okraszając całość wprost zabójczą jak dla mnie dawką humoru. przez co ich koncerty są właśnie takie, jakie są. całkowicie nieporównywalne do czegokolwiek.
jeżeli ich jeszcze nie znacie, a będziecie mieli okazję zobaczyć ich na żywo, to się nie zastanawiajcie.

muszę tu nadmienić, że mitchów poznałam dzięki warszawskim p&p, u których miałam okazję obejrzeć ich koncert (a właściwie jego kawałek, chociaż naprawdę bardzo chciałam cały, ale tak nagle jakoś zrobiło się rano...). i przede wszystkim dzięki innemu p, który miał w opisie na gg link do ich występu z niejakim zbigim łodekim, który to występ poniżej. wtedy zobaczyłam ich po raz pierwszy, i zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi. jeśli ich jeszcze nie widzieliście - przygotujcie się na to samo.

6 komentarzy:

  1. ale, że co jabłuszko?

    a Mitch'ów (?) widziałam i nie raz i nie dwa i muszę potwierdzić, że nawet za trzecim i czwartym razem się nie nudzą. i nie chodzi tylko o humor ale też to, że to rewelacyjni muzycy.
    a w zeszłym roku na openerze w namiocie grali - jeden z lepszych występów całego festiwalu.

    OdpowiedzUsuń
  2. i cofam pytanie o jabluszko, ciemna masa ze mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. i nie wiem co w nim widzisz

    OdpowiedzUsuń
  4. matko, kto co w kim?
    a ja jabłuszka nie zakumałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. a nie, wróć, już skumałam jabłuszko, osioł ze mnie

    OdpowiedzUsuń