(z gory przepraszam za brak polskich literek, ale wiecie, jestem w ANGLII, tu nie maja)
zjedzenie full english breakfast o 8.30 jest nie lada wyczynem, ale dupa nigdy nie odmowi, chociaz potem rosnie, i narzeka. ale i tak pochlania caly ten tluszcz i cholesterol, pomimo zupelnego braku glodu, a w dodatku potem jeszcze, jak gdyby nigdy nic, wciagnie cherry and almond muffin, albo jakis inny, chocolate and orange na przyklad.
a na przyklad nie zdazyla jeszcze strawic wczorajszego beef&gravy&mash&peas.
i nie ma sie co dziwic, ze chce wykupic mniej wiecej cala zawartosc sklepu marks&spencer food.
bo jak wiadomo, jesc lubi, i lubi tez ladne rzeczy do jedzenia ogladac albo ukladac sobie na polkach. cos na pewno wiec zdobedzie (na pewno pasty curry, ktore, poza tym, ze jest ich milion roznych, to kosztuja maks dwa funciaki, zamiast 15 zlotych).
teraz natomiast, korzystajac z zupelnie wolnego dnia, dupa zabiera dupe do pociagu i jedzie do londynu po buty. oczywiscie z dupa jedzie tez holga - ona jeszcze nie byla. :D
baaaaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz