pełen był bardzo dobrych chwil. i bardzo złych.
dzisiaj już czerwiec, a po podłodze przetaczają się koty psiej sierści, której jeszcze nie posprzątaliśmy. w rogu pokoju nadal leży psie posłanie. na nim koc, w którym przetransportowaliśmy prawie 40 kilogramów psa do utylizacji.
czasem wchodząc do pokoju mam jeszcze ten odruch, żeby spojrzeć w ten róg, w poszukiwaniu czarnej sylwetki.
tylko miski schowałam już dawno. (to było trzecie pęknięcie serca).
w skrzynce pocztowej kłują newslettery ze sklepów zoologicznych.
ale nie będą kłuły zbyt długo. już znam imiona i historie psiaków z trójmiejskich schronisk, których strony wciąż odwiedzam. na ulicy zwracam uwagę na każdego psa. oswajam się z myślą o nowym czworonogu, który na pewno niedługo pojawi się tutaj, w tym samym kącie pokoju.
wyobrażam sobie, jak to będzie pójść z nim do weterynarza i podając nazwisko tłumaczyć, że figę trzeba niestety usunąć z komputera.
póki co przyzwyczajam się do nowego rytmu. do ciszy. do braku łomotu zbiegającego po schodach psa, kiedy tylko otwieram drzwi od mieszkania, wracając z pracy.
celebruję tę nową ciszę i przysłuchuję się jej uważnie.
bo ona, tak jak wszystko, też nie będzie przecież trwać wiecznie.
.
.
Koniecznie kolejnego :) Zawsze będzie się tęsknić i wspominać - ja tak mam od roku - wspominam i czasami tęsknię i tulę nowego malucha, z nowym biegam do weterynarza i na dwór, chociaż jest też ze mną poprzedni. Nie da się 15 lat zapomnieć.
OdpowiedzUsuń