niedziela, 12 października 2008

recenzja to to nie jest

Obejrzałam sobie wczoraj film. Taki film, który widziałam jakieś 11 lat temu, ale zupełnie nie pamiętałam już z niego nic, oprócz tego, co można przeczytać na okładce płyty DVD, która leżała u mnie jakieś dwa lata przynajmniej (i tak, to oznacza, że rozpakowałam karton z płytami...). Trzeba powiedzieć, że po raz pierwszy obejrzałam go w liceum, za czasów chadzania do DKFu Żyrafa w każdy poniedziałek, kiedy to widziałam jakąś niesamowitą ilość filmów, większości których fabułę pamiętam dzisiaj słabo, lub wcale (bo i też rzadko zapamiętuję dobrze fabułę filmów widzianych raz, zwłaszcza, jeżeli moja pamięć ma ich jednocześnie wiele do ogarnięcia. Szczególnie dotyczy to zakończeń filmów, których właściwie z reguły nie zapamiętuję). W każdym razie postanowiłam obejrzeć ten film w końcu, bo i zbierałam się do tego już jakiś czas.

I wyszło mi na to, że miałam go obejrzeć właśnie teraz. Bo to jest TEN film. I TYM filmem stanie się zapewne na długo. Z wielu względów. Nad którymi jednak postanowiłam się nie rozwlekać tutaj.
Napiszę tylko, że jedne z ostatnich słów, jakie padają w jego końcowej scenie, brzmią:

Today I am 28 years old, and on my 28th birthday, I have experiences enough to write my own Pillow Book.

...

5 komentarzy:

  1. no dziękuję :), chociaż te urodziny to były już trochę temu... ;) tak chciałam trochę naciągnąć...

    OdpowiedzUsuń
  2. no to witamy w klubie Nagiko (jeśli tak brzydko można to nazwać)

    OdpowiedzUsuń
  3. brzydko, że klub, Nagiko to brzmi pięknie. tez kiedys pisałam swój pillow book, zainspirowana Nagiko...

    OdpowiedzUsuń