piątek, 30 maja 2008
tak zwane keywordsy
A słowa-klucze (lub też frazy-klucze, bo jakoś tak wyszło) na dni najbliższych parę to:
łódź i rower
(jedno z pary wielką literą rozpoczęte)
i pociąg
feszyn i hajlajf
nitka, że złota
znowu koniec i początek (dwa miasta, znowu te same dwa miasta)
taras
sierść z dywanu
porządek, bałagan
cyraneczkowe (wiem!) talerze i kubki (dzięękuujęę, jeszcze raz, niech żyje żyje...)
i antycypacja (troszkę tak bardziej na zasadzie kalki)
i parę jeszcze innych
i coś tu chciałam napisać a napisałam tylko "so" i już zapomniałam, co to miało być
może "sorry"
a może coś zupełnie innego...
czwartek, 29 maja 2008
cytaty cytaty...
Teraz czytam. Znowu Ali Smith.
Normalnie własnymi słowami chwilowo nie mam nic do powiedzenia.
wtorek, 27 maja 2008
i jeszcze taka piosenka jest
ludzie chodzą do góry nogami
do domu trafić nie mogą
gwiazdy są bardzo nisko
uliczne lampy wysoko
nic, nic z tego nie wynika
zaraz prawdę wam powiem
to tylko ty dziewczyno
masz przewrócone w głowie
umawiasz się na piątą
do siódmej ciebie brak
bo twój zegarek spóźnia
conajmniej kilka lat
I tą oto, ostatnio przy ognisku przypomnianą, nostalgią, na dzisiaj zakańczamy występy.
łowio ryby łowio ryby
Nawet Stefan złowił rybę. A raczej sama się złowiła. Bo to samołowiące się ryby były. No ale nowa półsprawność zdobyta.
vengo
Nie obraziłabym się za takie spędzanie wieczorów.
http://pl.youtube.com/watch?v=huwGeNUK6Os
poniedziałek, 26 maja 2008
mogłabym tak moknąć
i wciągać ten obłędny zapach.
deszczu z mokrą trawą z kwitnieniem drzew z lasem z wilgotną ziemią.
nawet parasolki z torby nie wyjęłam.
zmokłam.
niedziela, 25 maja 2008
środa, 21 maja 2008
wtorek, 20 maja 2008
poniedziałek, 19 maja 2008
poproszę
Normalnie będę dźwięczna, bo ledwo te ośmiu wybrałam, nawet nie wiem czy dobrze, a dalej już nie umiem. A ma być sześć i koniec.
plastelina
kulkę można zrobić. wałek urolować. rączki przyczepić. bałwanka zrobić.
a potem zrobić placek można pięścią w stół.
niedziela, 18 maja 2008
sobota, 17 maja 2008
dwie refleksje
Pogrzeby dzisiaj odbywają się strasznie płynnie i gładko. Tak bezszelestnie. Ale nie wiem, co w związku z tym.
A druga, zupełnie inna. Nie kupujcie kawy na wynos w KęsBarze na dworcu Gdynia Główna. Choćby nazywała się latte machiatto (pani, co sprzedaje, nie wie nawet, co to, i nie umie obsłużyć ekspresu. wie za to ile kosztuje zestaw z pół kurczakiem) i kosztowała szóstkę. Tfu, ohyda, jeszcze cały czas czuję ten zapach. Zdecydowanie odradzam.
piątek, 16 maja 2008
nie no...
Bo mnie się wydaje, że w tej akurat fotografii, jak w żadnej innej, chodzi o to oko. Że albo się je ma, albo się jego nie ma.
No ale może ja się nie znam, no bo co tam ze mnie za znawca.
Sami oceńcie.
http://www.ppsop.net/strt.aspx
milkman
nawet obrazki już nawet nie migają, to już nawet nie telewizjon. to radio. albo lepiej stary magnetofon z unimoru.
http://pl.youtube.com/watch?v=hMynoR841Kw
czwartek, 15 maja 2008
wena nie istnieje
nie wiem nie wiem, pies mnie obudził 4:49 lizem po twarzy, więc mogę nie wiedzieć.
wczoraj był dzień smutnych wiadomości i złych też. choć te smutne zdecydowanie kasowały swą wielkością wszystkie złe razem wzięte. [']
dzisiaj w zasadzie żadne wiadomości nowe jeszcze nie byli.
tylko się obiad spóźnił. lancz znaczy.
wtorek, 13 maja 2008
poniedziałek, 12 maja 2008
minus hektopaskala
Z braku magnezu drżą mi mięśnie. Warga mi lata.
Ramię powieka.
Białe plamki mam na paznokciach od niedoboru cynku. Włosy mi miotleją z braku czegoś tam. I boję się, że z za dużo cholesterolu zapomnę wszystko, co mam zapamiętać.
Strumień świadomości popłynął oto w sopocką kanalizację.
Kofeiną opuszczony z soli mineralnych.
outroportret
I proszę mnie więcej nie wyzywać.
niedziela, 11 maja 2008
Nabrzeże Francuskie
Nie wzięłam aparatu (megażałuję), więc spróbuję opisać. Może mi się uda.
Oprócz obrazu jeszcze inne wrażenia, których aparat by już nie uchwycił eniłej.
Słońce megaświecące. Zapach morza i smaru z maszynowni statków – dokładnie taki, jaki pamiętam z dzieciństwa, taki jak lubię. Przez okulary słoneczne kolory trochę zmienione, ale mnie się bardziej podobały właśnie takie. Niebieskie morze. Ogromny pomarańczowy statek. Pomarańczowo-turkusowa pogłębiarka. Zielone żurawie. Turkusowe i żółte suwnice. Stosy rdzawo-pomarańczowego żelastwa na tle błękitnego nieba (!). Wszystko takie nasycone, aż nienaturalne, w tym słońcu jeszcze bardziej.
Rowery przy poręczy, ławeczka. I ten dźwięk pogłębiarki, rozdzierająco-skrzypiąco-wyjący. Zgoła surrealistyczny klimat. Taki relaks.
Strasznie to było na wszystkie zmysły.
Jeszcze tam pojadę pokazać.
sobota, 10 maja 2008
piątek, 9 maja 2008
czwartek, 8 maja 2008
taki pomnik
W obu przypadkach robi wrażenie.