lubię podróżować. i o tym już wiele razy było. odwiedzać różne miejsca z walizką (zwłaszcza nową, śliczną błękitną walizką). sypiać w hotelach. i o tym też już było.
ostatnio na przykład byłam we wrocławiu. samolotem, co okazał się niewiele droższy niż pociąg, a jechał wiele razy krócej. leciał znaczy. gdyby tylko nie turbulencje przy lądowaniu na wałęsowym lotnisku...
otóż we wrocławiu byłam służbowo na konferencji, na której przyszło mi występować w najgorszych na świecie warunkach, więc nie będę się rozpisywać (że o 22, w dusznej i głośnej knajpie, bez nagłośnienia i pod czasową presją. choć w sumie i tak wyszło na plus). wolę się rozpisać o wrocławiu. który był już wiosenny a tę wiosnę przywiozłam z powrotem. i teraz mam nadzieję, że już zostanie na zawsze i mój coroczny bunt wobec zimowej kurtki będzie mógł trwać najkrócej w historii.
o wrocławiu, który poznałam od trochę innej strony, niż ostatnio. i trochę chyba nawet bardziej choć paradoksalnie krócej. na przykład od strony dzielnicy, którą można by porównać do dolnego miasta w gdańsku, a ci, co gdańsk choć trochę znają, wiedzą, o czym mówię. i jeszcze od ulicy w dzielnicy żydowskiej, na której - jeden za drugim - szyldami krzyczą zakłady pogrzebowe. i kilku przytulnych knajpek. i spaceru po ostrowie tumskim. i kiwania się na zbyt wysokich jak na nierówny wrocławski bruk i rozkopane chodniki koturnach. ciągnąc za sobą podskakującą na nierównym bruku śliczną nową walizkę.
tak, bardzo lubię podróżować.
ale bardzo, bardzo lubię też wracać do domu...
p.s. właśnie z k zaplanowaliśmy podróż szczególną. wcale nie taką daleką, ale jednocześnie nawiększą z dotychczasowych.
ale o tym jeszcze jakoś wkrótce, niebawem, na pewno.
odkleiłam sobie Wrocław bardzo pięknie. pamiętam jedno lato, kiedy byłam tam z okazji festiwalu streetartowego i zawędrowaliśmy na ulicę Ptasią, przy której jest mural Remeda z Twojego zdjęcia i byliśmy oczarowani starymi balkonami, kobietami satelitami, wystającymi z okien, praniem, wiszącym spokojnie na podwórku i targowiskiem pełnym starych babć...
OdpowiedzUsuńi myślę sobie o tej Waszej podróży i o tym ,jak razem będziemy odkrywać to i tamto
Nie siedzę na bloggerze. Maluję płot.
OdpowiedzUsuńWrocław to miasto krasnoludków?
krasnoludków i murali. :) a ja już lepiej nie siedzę na tym internecie tylko idę posprzątać.
OdpowiedzUsuń