lubię, kiedy pierwszego listopada dopisuje pogoda. i z drogi na cmentarz witomiński można zrobić sentymentalny, jesienny spacer. na którym, jak co roku, mijam mnóstwo znajomych twarzy. i wypatruję wzdłuż krawężnika ocalałych jeszcze kasztanów, które sumiennie zbieram. zawsze z cmentarza wracam z kieszeniami pełnymi kasztanów.
w tym roku najprawdopodobniej nie będę już, bez powodzenia, błądzić w poszukiwaniu grobu ciotki u. umieszczonego w odległym sektorze cmentarza, nigdy nie mogę go znaleźć, choć usilnie wypatruję brzozowego krzyża, który gdzieś zlewa się z pobliskimi drzewami. kiedyś w takich razach zawsze dzwoniłam do babci j (choć zasięg na cmentarzu kiepski), ale babcia już od pięciu lat sama zamieszkuje witomińską nekropolię.
dzisiaj pomoże mi grobonet. no może i nie jest to zbyt fortunna nazwa, ale - i to kolejny znak naszych czasów - ta strona to wielkie ułatwienie dla błądzących ciasnymi cmentarnymi alejkami. a takich, jak ja, na pewno jest dużo więcej.
do grobu babci i dziadka trafiam, póki co, na autopilocie.
(przez grobonet można też opłacić miejsce na cmentarzu. oraz zapalić wirtualną świeczkę. ale ja dużo bardziej wolę przejść się na prawdziwy spacer.)
.
i można spotkać dwie beczułki :) ja też lubię 1 listopada. i złote cmentarze. choć po spacerze spałam dwie godziny.
OdpowiedzUsuń