poniedziałek, 18 października 2010

jesienią robię się sentymentalna

wstaję rano, na ścianach salonu wita mnie prawdziwy teatr cieni, urządzany przez drgające liście brzozy, przez które przedzierają się promienie niedawno obudzonego słońca, i miliony refleksów skaczących po morskich falach, coraz bardziej wyzierających zza gubiących żółknące i czerwieniejące liście drzew.
(uff)

nad morzem przenikliwe zimno łaskocze mnie po odkrytych częściach. zielone kiedyś trawniki nagle zrobiły się białe.
figa goni sójkę, która zapędziła się do okolicznego ogrodu, za drutem kolczastym pewnie szukając smakołyków.

nie powiem, ładna ta jesień.
lubiłabym ją nawet.

tylko czemu musi być tak kurewsko zimno?

2 komentarze:

  1. ja te sentymenty nazywam depresją chyba

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm, no u mnie to zupełnie dwie różne rzeczy. te sentymenty to są naprawdę przyjemne.

    OdpowiedzUsuń