piątek, 15 października 2010

the (un)social network

no to poszliśmy na "the social network". ilość osób na pokazie, w tym znajomych, z facebooka i wciąż jeszcze z reala (w tym tych, którzy po powrocie do domu natychmiast weszli na facebooka), mówiła sama za siebie. o tym, jak poważny to fenomen ostatnich lat. i jak bardzo zmienia się sposób, w jaki ze sobą na codzień się komunikujemy. i jak zmieniają się nasze relacje.
ale, nie dramatyzując. lubię dobre filmy. filmy dobrze nakręcone i dobrze zagrane. w których dialogi, powiem to po raz enty, są dobrze napisane - czyli nie drażnią i nie przeszkadzają w oglądaniu filmu i śledzeniu fabuły.
ostatnio oglądałam jeszcze jeden taki film. druga część wall street to też kawał dobrego kina. dwaj znani reżyserzy i dwa porządnie zrobione filmy. choć, jak słusznie zauważyła dzisiaj m o-o za kierownicą warzywniaka, bez wielkich duchowych przeżyć.

ale wracając do sedna. historia młodego amerykańskiego miliardera jest naprawdę niezła. chociaż z tą kradzieżą pomysłu od braci, którzy wyglądali jak klony księcia williama, to nie jestem do końca przekonana. no ale to ameryka, tam można sądzić się o wszystko. zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą grube miliony.
a jak powiedział główny bohater:
"if you guys were inventors of facebook, you'd have invented facebook".
ament.

no ale za wiele nie zdradzam, za to bardzo polecam.
i bardzo jestem ciekawa frekwencji - ale o tę chyba nie trzeba się martwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz