czwartek, 2 września 2010

wrzesień

ani rozpoczynająca się wiosna, ani nowy rok, ani żaden inny czas w roku tak bardzo nie kojarzy mi się z nadejściem "nowego", jak pierwszy września.
odgórnie ustanowiony początek jesieni, którą już od jakiegoś miesiąca ogłasza wielu, jakby zaklinając w ten sposób swój lęk przed nieuchronnym końcem lata.
które przecież właściwie wcale się jeszcze nie skończyło.

galowy strój na rozpoczęcie roku. pierwszy dzwonek na szkolnym korytarzu. to charakterystyczne wrześniowe powietrze, wrześniowe światło, zapach, kolory, dźwięki.
kraczące kraczydła w parku.

wrzesień zawsze będzie mi się kojarzył nie z końcem, a właśnie z początkiem. z lekkim podenerwowaniem w żołądku. z oczekiwaniem na to, co się teraz wydarzy.
i z niespokojnym wypatrywaniem dnia, kiedy wyjdę z pracy, a na dworze będzie już ciemno.

2 komentarze:

  1. ot własnie! mam tak samo! i to z 1 wrzesnia ida nowe postanowienia, nowe zyczenia i porządki.

    OdpowiedzUsuń
  2. A dla mnie 1 września od kilku lat jest identycznie "codzienny" - poza myślami, że niebawem "po" nadejdzie jesień (oby ta złota polska, a nie polska pluchowata)to jest zwyczajnym dniem;-) Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń