od strony morza sztormowy huk. lepiej tam nie iść.
na ulicy z krzywymi drzewami w powietrzu mieni się zamieć płatków śniegu. niczym brokatowe konfetti. albo nowy rok na times square.
ostatni szyderczy atak zimy.
z jednego z krzywych drzew nad moją głową z niewiarygodnym łopotem zrywa się ogromne stado kawek, które tu ostatnio urzędują, skrzecząc i bombardując chodniki i stojące przy nich samochody niczym na jakimś szalonym ptasim paintballu.
obsrają nas kruki i wrony.
a mnie z tymi skrzącymi się, wirującymi płatkami, wirują słowa. które ostatnio tak rzadko notuję.
napisano z ajfona.
.
.
i może lepiej te płatki bo tutaj kurz i brud oblewany deszczem i deszczem zamarzającym. Trzeba skrobać, brud zamarzł na drodze. Jest paskudnie, mokro i lodowo.
OdpowiedzUsuńno comeback nam zima zrobiła efektowny, trzeba jej przyznać.
UsuńNo dawno nie było tak... poetycko ;)
OdpowiedzUsuńnie było. a jak tak jednak wciąż lubię, jak jest. :)
Usuń