jak postanowiłam, tak też zrobiłam. podotykałam nieco prawdziwych przedmiotów w naszym mieszkaniu.
i tak z k ułożyliśmy choinkę. choinkę w tym roku inną, niż zwykle. nie bez małych starć (nie, tu daj bardziej w lewo - uważaj, jak kładziesz, nie do góry nogami - nie ścieśniaj jeszcze tak bardzo - ta brzydka, daj do tyłu - ta za gruba, nie kładź jej z tej strony - bo wiesz o co chodzi, chodzi o to, żeby było tak, a nie inaczej). jak to filolog z inżynierem.
k nadal uważa, że powinniśmy trochę ją przearanżować, bo jest krzywa. ja uważam, że jest ok, bo tytuły ładnie się komponują. tylko (prawie) wszystkie książki kulinarne pozostawiliśmy na półce. bo wyjąć to się oj nie da.
myślę, że jak na pierwszy raz, wyszło nam całkiem ładnie. jeszcze tylko światełek brakuje.
.
a ponieważ bombek na takiej choince powiesić nie można, powędrowały w zupełnie inne miejsca.
.
i tak to tegoroczne święta szykują się w stylu di aj łaj. a ja powoli łapię zdrowy dystans, którego tak mi ostatnio brakowało.
.
niech tylko wytrwam.
.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz