nie wiem co w tym jest, ale miksowanie różnych rzeczy na miazgę ewidentnie mnie fascynuje. jest w tym jakieś kuchenne katharsis - w oglądaniu, jak zupełnie różne składniki zamieniają się w jedną papkę, nie ważne, jak są twarde czy miękkie.
dziś wieczór spędziłam więc katharsisując się robieniem pesto z pieczonych buraków. (uwielbiam buraki. nie buraków.)
mniam.
wcześniej skatharsisowawszy się już trochę pierwszą w życiu wizytą na squashu. jeszcze nie wiem, co o tym myśleć. ale na pewno wiem, że zachciało mi się ruszać na tę wiosnę. na szczęście.
wszak warto by po lecie wbić się w jakąś sukienkę, co to jej znaleźć nie mogę.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz