niedziela, 21 października 2012

rzecz o stole

po dwóch latach wspólnego mieszkania wreszcie się u nas pojawił. i trochę się zastanawiam, czy to przypadkiem nie większy przełom w naszym wspólnym życiu niż zawarcie związku małżeńskiego. serio.

stół jadalny.
i cztery krzesła.

koniec z jedzeniem obiadu na kanapie, garbiąc się nad małym stolikiem z ikei. albo trzymając gorący talerz na poduszce, poduszkę na kolanach. z podkulonymi nogami. lub w jakiejś jeszcze innej pozie.
ze wzrokiem utkwionym w wyświetlacz komputera. czasem w telewizor, choć ostatnio (szczęśliwie) zwyczaj ten jakoś tak samoistnie zanikł.

no dobrze, czasem były wyjątki - jedzenie w kuchni, przy stoliku po babci, zrobionym własnoręcznie przez wujka z czerska, z szachownicą i miejscami na karty do gry na blacie. ale to głównie weekendowe śniadania. czasem stolik wynosiliśmy na balkon. ale to tylko latem.

teraz mamy stół. do którego wreszcie można zaprosić innych, jak do normalnych ludzi. przy którym można wyprostować plecy i zjeść jak człowiek. razem. bez żadnych elektronicznych przeszkód.

niby to nic takiego. a tak wiele zmienia.
(a najlepiej doceni to ten, co bez stołu choć trochę żył).






4 komentarze:

  1. Dziś jest środkiem wieczności więc jeśli pragniesz w niej pozostać na zawsze uprawiaj Eltaoo czyli uważaj by coś nie stało się dla Ciebie ważniejsze niż ktoś, np. rodzina.

    OdpowiedzUsuń