fotografia natychmiastowa, choć w czasach swojej świetności była czymś niesamowicie nowoczesnym, dziś paradoksalnie przywraca zdjęciom coś, o czym zdążyłam już zapomnieć.
małego (a w moim przypadku nawet mini) wydruku z aparatu nie da się udostępnić na facebooku, ani wrzucić na dropboxa, ani wysłać mailem. nie da się go powielić. jest tylko dla oczu tych, którzy mogą go dotknąć. tak jak kiedyś, jeśli chcesz podzielić się nim z innymi, musisz się z nimi spotkać. usiąść na kanapie i obejrzeć, opowiadając przy tym historie, o których nikt nie ma pojęcia, oglądając twój googlowy album.
a jeśli chcesz komuś podarować takie zdjęcie, to sam już go nie będziesz mieć. i nawet nie zrobisz sobie odbitki, bo każdy egzemplarz jest absolutnie jednorazowy.
(dlatego, kiedy w sobotę zrobiłam zdjęcie b na jej ślubie, to uwieczniłam je sobie instagramem, zatknięte za włącznik światła. :)
nawet holgowe zdjęcia nie miały nigdy dla mnie takiego charakteru, bo kliszę zawsze oddawałam do skanowania. i tak więc miałam zdjęcia w formie cyfrowej. które zawsze mogłam wrzucić na bloga. mam też klaser pełen filmów, z których zawsze mogę zrobić odbitki (choć łatwiej pewnie wydrukować te skany, bo kwadratowych odbitek to nie uświadczysz).
a zdjęcia instaxowe mogę co najwyżej włożyć w ramkę.
albo do portfela, do którego idealnie pasuje zdjęcie męża. ;)
albo do albumu, który tak miło bierze się do ręki i przegląda.
jest w tym coś niesamowicie urokliwego. i w patrzeniu, jak na białej powierzchni pojawiają się pierwsze zarysy obrazu, by już za chwilę wiedzieć "co wyszło".
to zupełnie inaczej, niż w przypadku holgi, na którą trzeba czekać, nie wiedząc kompletnie co wyjdzie. a jak nie wyjdzie, to nie da się już poprawić. (co też ma swój urok, choć całkowicie odmienny)
na całe szczęście, nawet jak nie wyjdzie, zawsze można sobie dowyobrażać.
<3
OdpowiedzUsuńO rany?instagram? Wyglada mi na zdjecia jakie robilam w latach 80 tych Polaroidem. Mam ich cala fure, zabawialismy sie z narzeczonym, a obecnym mezem. Ale one sie nie nadaja do kawy i kanapy....i do opowiadania tez lepiej nie...
OdpowiedzUsuńWitaj, ja właśnie wywołałam pierwszy film zrobiony Dianą F+ i z 16 chyba ze 4 klatki wyszły :)
OdpowiedzUsuńTo całkiem niezły wynik ;) Na moim pierwszym filmie z holgi wyszło zero klatek. ;) http://gapminded.blogspot.com/2008/09/intuicja-przegraa-z-asertywnoci.html
Usuń