niedziela, 10 czerwca 2012

sopot, czwarta rano

o tej porze już zupełnie jasno.

monciak pełen, jakby to było co najmniej południe.

pełen kibiców, którzy przyjechali na euro. większość z nich to hiszpanie - grają jutro z włochami. dziś już właściwie.

włochów dużo mniej.

wszyscy w narodowych barwach.

płyną w górę i w dół monciaka jak rzeka.

hiszpanie robią najwięcej hałasu, śpiewają, tańczą, krzyczą z balkonów wynajętych przy monciaku apartamentów.

pod kfc, otwartym do 5, włoch podaje rękę długowłosemu niemcowi. "i hope we meet in the final" mówią sobie na odchodne. drugi niemiec słania się na krześle przy stoliku, resztką trzeźwych zmysłów próbując zaczepiać kolejne polki na wysokich obcasach, które przechodzą w górę monciaka.

niewielka grupka holendrów w pomarańczowych koszulkach zatrzymuje się po drodze, śpiewając "deutschland deutschland auf wiedersehen" na widok niemców.

schodząca monciakiem polska dziewczyna na obcasach intonuje "polskaaa, biało-czerwoniii", idący w przeciwnym kierunku kibic niewiadomego pochodzenia łapie ją za rękę i w rytm piosenki obkręca dookoła, po czym każde idzie dalej w swoją stronę.

brazylijczyk opowiada przed chwilą poznanej warszawiance, że jest miłością jego życia.
a chińczyk opowiada o swojej podróży do europy - jutro jedzie do krakowa. do warszawy nie jedzie.

polacy, hiszpanie, włosi, niemcy, irlandczycy wracają do domów i wynajętych apartamentów. innym znów ani się śni imprezę kończyć.

wszyscy są mniej lub bardziej pijani. nic się nie dzieje. wszyscy się dobrze bawią.

trochę się czuję, jak na wakacjach, wracając do domu nad ranem.

fakt, trochę tu dziś jak na wakacjach.




a trochę jak za dawnych, dobrych czasów.

nie sądziłam, że to powiem, ale hiszpanie powinni częściej przyjeżdżać do trójmiasta. ;)


.

2 komentarze: