piątek, 13 stycznia 2012

rise and shine

lubię oglądać wschody słońca. z reguły udaje mi się to tylko zimą. czasem latem, choć ostatnio rzadziej.

za każdym razem wywołują we mnie ten sam podziw. kiedy wielka pomarańczowa kula wyłania się z morza. czasem widać tylko jej kawałek, bo zaraz chowa się w gęstych, ciemnych chmurach. czasem tylko pomarańczową poswiatę.
 
czasem nic nie widać - tak ostatnio zdarza się często, w tych zupełnie jesiennych i całkowicie bezsłonecznych dniach. może słońce wtedy po prostu rzeczywiście nie wstaje? czasem mam takie podejrzenia.









(dzisiaj wstało.ale dzisiaj je zupełnie przespałam.)

***

zdaje się, że mam już "swoje" miejsce na szpitalnych salach. na lewo od drzwi, na samym końcu pod oknem.



1 komentarz: