piątek, 25 października 2013

gdzie jest środek ciężkości kobiety w ciąży?

w rosnącym wciąż brzuchu, w którym mały człowiek kopniakami masakruje coraz to nowe narządy?

czy w wypełnionej lękami, jak to będzie, głowie?
.

środa, 9 października 2013

sanatorium "patologia"

w korytarzu kobiety kołyszą ogromne brzuchy na wiotkich biodrach. z sal dobiegają gwałtowne dźwięki z aparatów ktg, podłączonych do innych ogromnych brzuchów. każdy dzień sponsorują słowa: indukcja, oksytocyna i czop śluzowy. czas upływa od jednego wywołanego skurczu do kolejnego. odległość mierzy się w palcach.

co trzy godziny położne przychodzą "słuchać brzuszków". mojego nie słuchają.
bo ja nie przyszłam tu rodzić.
ja przyszłam tu nieurodzić.

ciążowy świat i tak pochłania mnie bez reszty. na pytanie o imię, odpowiadam już automatycznie imieniem dziecka. nawet jeśli ktoś pyta o moje. do mnie mówi się przecież po (przekręconym na każdy możliwy sposób) nazwisku. albo po prostu, "pani do szwu".

kiedy leżę te kilka dni na twardym, skrzypiącym, niewygodnym łóżku, na innych, w rytm szpitalnych posiłków, zmieniają się kobiety jak w kalejdoskopie, kolejno trafiając na wyczekiwaną porodówkę.

niektórym już spieszno do regularnych skurczy. dla innych oznaczają niechybny, nieopisany dramat. na szczęście tych drugich jest tu zdecydowanie mniej.

na całe szczęście.